5
- Hejka! Już wróciłam! - krzyknęła wchodząc do domu. Pierwsze co zrobiła, to udała się do kuchni. Poczuła charakterystyczny zapach dla spaghetti. Uśmiechnęła się. Uwielbiała to danie.
Nagle do środka weszła rodzicielka blondynki.
- O, cześć kochanie. Nałożyć Ci obiadu?
- Oczywiście. Tylko najpierw odłożę torby do pokoju.
- Josh! - krzyknęła na cały dom. Powód? Znalazła pod łóżkiem talerz z resztkami po kurczaku. Od kilku dni zastanawiało ją, co tak śmierdzi. Była na maksa wkurzona. Wbiegła do jego pokoju z talerzykiem w ręce.
- Co, to, jest?!?! - chłopak odwrócił wzrok od laptopa i wybuchnął śmiechem. - To cię bawi?!
- Tak? - ponownie wybuchnął śmiechem. - Oj, siorka nie wkurzaj się, przecież ci zostawiłem - zaśmiał się.
- Extra! - krzyknęła rzucając talerz na jego łóżko. Wybiegła z jego pokoju.
Usiadła na kanapie w salonie ciesząc się, że jutro jest sobota. Włączyła telewizor i zaczęła oglądać serial.
Niestety ktoś przerwał jej tą czynność zakrywając dziewczynie oczy dłońmi. Była zaskoczona, ale poczuła te truskawkowe perfumy.
- Aimee? Co ty robisz? - spytała zdziwiona. Brunetka zdjęła ręce z jej twarzy i usiadła obok na kanapie.
- Pójdziesz ze mną na zakupy? Błagam - odparła z wesołą miną.
- Okey - uśmiechnęła się. - Nie długo i tak bym musiała iść na zakupy.
- Dzięki. No to się zbieraj. Czekam w kuchni, twoja mama upiekła babeczki - zaśmiała się.
- Dobra, leć.
- A ten? - spytała brunetka pokazując różowy sweter swojej przyjaciółce. Ta, zmarszczyła czoło.
- Niee...
- Dlaczego? - spytała wyraźnie zdziwiona.
- Nie lubię takich. - oznajmiła krótko.
- Chodzi o kolor?
- Nie, nie lubię po prostu takich swetrów, jaki mi pokazałaś. - wytłumaczyła.
- A to? - spytała idąc do niej z jeans'ową bluzką bez ramion. Od razu spodobała się Martinie.
- Oczywiście. Pójdę przymierzyć, a potem poszukam sobie do tego spódniczki. A ty coś już znalazłaś?
- Tak. Mam... czarne trampki z ćwiekami, te czarne legginsy z poprzedniego sklepu i ten biały sweterek z New Jorker'a. To tyle.
Blondynka uśmiechnęła się do przyjaciółki, po czym udała się do przebieralni.
Po udanych zakupach poszły do domu Aimee. Przez całą drogę rozmawiały, śmiały się... Aż w końcu dotarli. Brunetka wyciągnęła z kieszeni klucze i weszli do środka.
- Po prawo jest kuchnia. Pójdziesz zrobić herbatę, a ja w tym czasie zaniosę rzeczy na górę i nie wiem, przyniosę jakiś film? - spytała podnosząc brwi do góry.
- Okey. Ale nie bierz jakiś starych. - zaśmiała się i udała się do kuchni.
Zaczęła szukać po szafkach szklanek, aż je odnalazła. Postawiła je na blacie i podeszła do gazówki. Ściągnęła czajnik, d którego nalała wody i z powrotem odstawiła na miejsce odkręcając gaz. Przeszukała następne szafki, by odnaleźć saszetki z herbatą.
Gdy już wszystko zostało przyszykowane ustawiła gorącą ciecz na tacce. Łokciem próbowała otworzyć drzwi, kiedy nagle same to zrobiły. Dziewczynie tacka wypadła z rąk, przez co rozbiły się szklanki, herbata pływała po całej podłodze, a drzwi popchnęły ją na odłamki szkła. Syknęła bardzo głośno i spróbowała się podnieść.
- Nic Ci nie jest?! - krzyknął znajomy głos za nią. Spojrzała na tą osobę i ujrzała tego samego chłopaka, który jej zniszczył, co prawda nieumyślnie, ale zniszczył telefon. Jeszcze bardziej się zdenerwowała.
Wstała z pomocą "kolegi" i obejrzała swoje dłonie. Były całe we krwi.
- Chodź do łazienki, opatrzę Ci tą ranę.
- Co ty tu robisz? - spytała z krzywą miną czując pieczenie na rękach.
- Jestem bratem Aimee... To z nią tu przyszłaś?
- Tak-k... - spojrzała mu w oczy.
Chwycił delikatnie jej ramię i udali się w stronę ubikacji. Przechodzili przez salon, a ze schodów schodziła brunetka. Kiedy ujrzała swoją przyjaciółkę wytrzeszczyła oczy.
- Co ci się stało? - momentalnie spytała.
- Twój braciszek uderzył mnie drzwiami, przez co wypadła mi tacka z napojami, na które wpadłam. Stłukły się szklanki. - weszli do toalety. Chłopak zaczął szukać apteczki po szafkach, aż w końcu ją znalazł.
- Będzie trochę szczypało... - ostrzegł i zabrał się do zaopatrzenia ran.
Po udanych zakupach poszły do domu Aimee. Przez całą drogę rozmawiały, śmiały się... Aż w końcu dotarli. Brunetka wyciągnęła z kieszeni klucze i weszli do środka.
- Po prawo jest kuchnia. Pójdziesz zrobić herbatę, a ja w tym czasie zaniosę rzeczy na górę i nie wiem, przyniosę jakiś film? - spytała podnosząc brwi do góry.
- Okey. Ale nie bierz jakiś starych. - zaśmiała się i udała się do kuchni.
Zaczęła szukać po szafkach szklanek, aż je odnalazła. Postawiła je na blacie i podeszła do gazówki. Ściągnęła czajnik, d którego nalała wody i z powrotem odstawiła na miejsce odkręcając gaz. Przeszukała następne szafki, by odnaleźć saszetki z herbatą.
Gdy już wszystko zostało przyszykowane ustawiła gorącą ciecz na tacce. Łokciem próbowała otworzyć drzwi, kiedy nagle same to zrobiły. Dziewczynie tacka wypadła z rąk, przez co rozbiły się szklanki, herbata pływała po całej podłodze, a drzwi popchnęły ją na odłamki szkła. Syknęła bardzo głośno i spróbowała się podnieść.
- Nic Ci nie jest?! - krzyknął znajomy głos za nią. Spojrzała na tą osobę i ujrzała tego samego chłopaka, który jej zniszczył, co prawda nieumyślnie, ale zniszczył telefon. Jeszcze bardziej się zdenerwowała.
Wstała z pomocą "kolegi" i obejrzała swoje dłonie. Były całe we krwi.
- Chodź do łazienki, opatrzę Ci tą ranę.
- Co ty tu robisz? - spytała z krzywą miną czując pieczenie na rękach.
- Jestem bratem Aimee... To z nią tu przyszłaś?
- Tak-k... - spojrzała mu w oczy.
Chwycił delikatnie jej ramię i udali się w stronę ubikacji. Przechodzili przez salon, a ze schodów schodziła brunetka. Kiedy ujrzała swoją przyjaciółkę wytrzeszczyła oczy.
- Co ci się stało? - momentalnie spytała.
- Twój braciszek uderzył mnie drzwiami, przez co wypadła mi tacka z napojami, na które wpadłam. Stłukły się szklanki. - weszli do toalety. Chłopak zaczął szukać apteczki po szafkach, aż w końcu ją znalazł.
- Będzie trochę szczypało... - ostrzegł i zabrał się do zaopatrzenia ran.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz