- Ałć! To mnie boli! - krzyknęła wychodząc z budynku. Chłopak poluźnił swój uścisk na jej ramieniu i otworzył drzwi od samochodu. Wsiadła do środka i w końcu ją puścił. Przyłożyła swą dłoń do bolącego miejsca i się szybko zapięła.
- Po co, do cholery, z nimi wyszłaś?! Kazałem ci zostać w Studiu! - wrzasnął, przez co dziewczyna poczuła się głupio i delikatnie się go przestraszyła.
- Nie miałam pojęcia, że... ugh. Przepraszam, okay? Nie chciałam by tak wyszło. - oznajmiła poważnie.
- Tylko, że... - próbował się uspokoić. - Dobrze. Nie wiedziałaś kim oni są, ale następnym razem jak kogoś poznasz, to nie idź z nimi od razu na obiadek, rozumiesz? - kiwnęła twierdząco głową.
- Miałeś mi wszystko wytłumaczyć. Dlaczego mówisz o nich tak źle?
- Kiedyś robili tak, że każdą nowo poznaną ślicznotkę zagadywali i chcieli się spotkać. Zapraszali na różne imprezy. Dosypywali im do picia pigułkę gwałtu, i je wykorzystywali. Nie chcę, by takie coś spotkało również ciebie. - spuściła głowę. Zrozumiała, że ten wybuch gniewu świadczy o jego trosce. Martwił się, że stanie się jej coś złego.
- Przepraszam... Wracamy do Studia? Pokazałbyś mi wszystko szczegółowo. Chyba zdecyduję się pójść na przesłuchania. - uśmiechnęła się.
- W takim razie zaśpiewasz mi coś, jak dotrzemy.
- A jak tam z Roxy? - spytała trochę zła. Sama nie wiedziała, dlaczego tak zareagowała.
- Znowu się pokłóciliśmy. Rozumiesz, że była zła za to, że spędzałem czas z tobą, zamiast z nią? Nawet jej wytłumaczyłem, że znajdujesz się w trudnej sytuacji, a jesteś moją przyjaciółką i nie zostawię cię samej, a ona i tak się na mnie wściekła! Coraz częściej odnoszę wrażenie, że nasz związek nie ma sensu! Cały czas stwarza niepotrzebne awantury! O byle co! Mam jej zwyczajnie dosyć... - zatrzymał się. Spojrzała na niego, a on chwycił jej dłoń. Serce przyśpieszyło tempo i wstrzymała oddech.
- Ale my się nie będziemy kłócić, nie? - zauważyła w jego oczach niepewność. Zachichotała.
- Oczywiście. Jesteś cudownym przyjacielem. - przytulił ją do siebie. Zrobiło jej się ciepło na sercu. Opuszkami palców pomasowała go po plecach, tuląc swoją twarz do jego.
- Jesteś dla mnie bardzo ważna. Dlatego tak się wkurzyłem, jak mi powiedziałaś, że wyszłaś, i to w dodatku z nimi. - poczuła, jakby milion ptaków, nagle ktoś wpuścił do jej brzucha, a one, w przyjemny sposób, go rozszarpywały.
- Mi także na tobie zależy. - chciała dokończyć, jednak ktoś wciął się w jej zdanie.
- No proszę, proszę. - szybko się od siebie odsunęli. - Czyli, że jak cię prosiłam o szczerość, to nawet wtedy kłamałeś. - do oczu czerwonowłosej napłynęły łzy. Słyszała ostatni fragment ich rozmowy poprzez otwartą szybę w samochodzie.
- O czym ty mówisz? Znowu odstawisz mi scenę zazdrości? Proszę cię. - prychnął.
- A co? Może mi powiesz, że ty nie mówiłeś, że ona jest dla ciebie ważna, a ona, że jej na tobie zależy, hm? Czujecie coś do siebie! Nawet nie masz odwagi mi powiedzieć tego w twarz! - wrzasnęła rozwścieczona.
- Słuchaj, to nie jest tak, jak to wygląda, okay? A poza tym, nie masz powodów, by oskarżać mnie o takie coś! Zrozum to w końcu! - chwycił ją za dłoń, którą mocno wyszarpnęła i uniosła w górę, jakby chciała powiedzieć "nie dotykaj mnie".
- Nie! - zwróciła się do Martiny. - A co?! Może zaprzeczysz, że nic nie czujesz do Jorge, blondyneczko?! - wytrzeszczyła oczy.
- Mnie w to nie mieszaj. To, że ci się nie układa w związku, to niestety nie moja wina. Nie widzisz, że on cię bardzo potrzebuje? - próbowała być miła, ale swoimi słowami tylko pogorszyła sprawę.
- Jesteś nikim, żeby mi wygadywać takie rzeczy, idiotko! - krzyknęła. Wreszcie Blanco nie wytrzymał.
- Zaczynam się czuć źle w naszym związku! - nastała cisza. Każdy z nich bał się odezwać. Roxy była urażona, ale zachowała kamienny wyraz twarzy.
- Do niczego cię nie zmuszam. - powiedziała cicho, ale dość głośno, by oboje ją usłyszeli.
- Fajnie. - zasunął szybę i pojechali do Studia.
- Po co, do cholery, z nimi wyszłaś?! Kazałem ci zostać w Studiu! - wrzasnął, przez co dziewczyna poczuła się głupio i delikatnie się go przestraszyła.
- Nie miałam pojęcia, że... ugh. Przepraszam, okay? Nie chciałam by tak wyszło. - oznajmiła poważnie.
- Tylko, że... - próbował się uspokoić. - Dobrze. Nie wiedziałaś kim oni są, ale następnym razem jak kogoś poznasz, to nie idź z nimi od razu na obiadek, rozumiesz? - kiwnęła twierdząco głową.
- Miałeś mi wszystko wytłumaczyć. Dlaczego mówisz o nich tak źle?
- Kiedyś robili tak, że każdą nowo poznaną ślicznotkę zagadywali i chcieli się spotkać. Zapraszali na różne imprezy. Dosypywali im do picia pigułkę gwałtu, i je wykorzystywali. Nie chcę, by takie coś spotkało również ciebie. - spuściła głowę. Zrozumiała, że ten wybuch gniewu świadczy o jego trosce. Martwił się, że stanie się jej coś złego.
- Przepraszam... Wracamy do Studia? Pokazałbyś mi wszystko szczegółowo. Chyba zdecyduję się pójść na przesłuchania. - uśmiechnęła się.
- W takim razie zaśpiewasz mi coś, jak dotrzemy.
- A jak tam z Roxy? - spytała trochę zła. Sama nie wiedziała, dlaczego tak zareagowała.
- Znowu się pokłóciliśmy. Rozumiesz, że była zła za to, że spędzałem czas z tobą, zamiast z nią? Nawet jej wytłumaczyłem, że znajdujesz się w trudnej sytuacji, a jesteś moją przyjaciółką i nie zostawię cię samej, a ona i tak się na mnie wściekła! Coraz częściej odnoszę wrażenie, że nasz związek nie ma sensu! Cały czas stwarza niepotrzebne awantury! O byle co! Mam jej zwyczajnie dosyć... - zatrzymał się. Spojrzała na niego, a on chwycił jej dłoń. Serce przyśpieszyło tempo i wstrzymała oddech.
- Ale my się nie będziemy kłócić, nie? - zauważyła w jego oczach niepewność. Zachichotała.
- Oczywiście. Jesteś cudownym przyjacielem. - przytulił ją do siebie. Zrobiło jej się ciepło na sercu. Opuszkami palców pomasowała go po plecach, tuląc swoją twarz do jego.
- Jesteś dla mnie bardzo ważna. Dlatego tak się wkurzyłem, jak mi powiedziałaś, że wyszłaś, i to w dodatku z nimi. - poczuła, jakby milion ptaków, nagle ktoś wpuścił do jej brzucha, a one, w przyjemny sposób, go rozszarpywały.
- Mi także na tobie zależy. - chciała dokończyć, jednak ktoś wciął się w jej zdanie.
- No proszę, proszę. - szybko się od siebie odsunęli. - Czyli, że jak cię prosiłam o szczerość, to nawet wtedy kłamałeś. - do oczu czerwonowłosej napłynęły łzy. Słyszała ostatni fragment ich rozmowy poprzez otwartą szybę w samochodzie.
- O czym ty mówisz? Znowu odstawisz mi scenę zazdrości? Proszę cię. - prychnął.
- A co? Może mi powiesz, że ty nie mówiłeś, że ona jest dla ciebie ważna, a ona, że jej na tobie zależy, hm? Czujecie coś do siebie! Nawet nie masz odwagi mi powiedzieć tego w twarz! - wrzasnęła rozwścieczona.
- Słuchaj, to nie jest tak, jak to wygląda, okay? A poza tym, nie masz powodów, by oskarżać mnie o takie coś! Zrozum to w końcu! - chwycił ją za dłoń, którą mocno wyszarpnęła i uniosła w górę, jakby chciała powiedzieć "nie dotykaj mnie".
- Nie! - zwróciła się do Martiny. - A co?! Może zaprzeczysz, że nic nie czujesz do Jorge, blondyneczko?! - wytrzeszczyła oczy.
- Mnie w to nie mieszaj. To, że ci się nie układa w związku, to niestety nie moja wina. Nie widzisz, że on cię bardzo potrzebuje? - próbowała być miła, ale swoimi słowami tylko pogorszyła sprawę.
- Jesteś nikim, żeby mi wygadywać takie rzeczy, idiotko! - krzyknęła. Wreszcie Blanco nie wytrzymał.
- Zaczynam się czuć źle w naszym związku! - nastała cisza. Każdy z nich bał się odezwać. Roxy była urażona, ale zachowała kamienny wyraz twarzy.
- Do niczego cię nie zmuszam. - powiedziała cicho, ale dość głośno, by oboje ją usłyszeli.
- Fajnie. - zasunął szybę i pojechali do Studia.
Miejscoweczka dla Cis ;**
OdpowiedzUsuńNo jestem!
UsuńPrzepraszam ale byłam na nartach i wgl..
no ale to nie ważne, ważne ze ten rozdział jest CUDOWNY.
C.
U.
D.
O.
W.
N.
Y.
Roxy, idź się odwal. Jortini i juz!
Jorge sie troszczy <3 Zależy mu na Tini <3
Jej tez ^.^
Jortini on the way, z drogi!
Masz taki cudny talent skarbie <3
Kocham Cię i czekam na kolejne rozdziały nie tylko na tym blogu!
Loffki,
Cis ;**
loveislikemagictry.blogspot.com
Super czekam na next
OdpowiedzUsuń