- Ale że musiała akurat teraz? Niedawno się przeprowadziliśmy w nowe miejsce, tutaj... Martina poznała przyjaciół, a gdy jej o tym powiemy, to... się załamie i znienawidzi nas jeszcze bardziej. - mówiła rodzicielka. Zaniepokoiła się.~O co im może chodzić?~ spytała sama siebie w myślach.
- No Jessabelle nigdy nie brała odpowiedniej pory, ale co się dziwić? Nie widziała jej kilka długich lat. W sumie, to normalne, że chce się zobaczyć ze swoją córką. Gdyby nam zabrali Josh'a, też bym chciał się z nim spotykać.Dobrze, może już lepiej, jak dokończymy tę rozmowę później.
- Nie wiem... może się zgódźmy? To w końcu jej biologiczna matka. - blondynka stała zszokowana. Prawie wypuściła szklankę z dłoni, jednak szybko się otrząsnęła, by nie zrobić hałasu oraz nie wydać się, że podsłuchuje i zna prawdę. - Z drugiej strony nie chcę, by Martina przechodziła piekło. -~Za późno~ pomyślała i słyszała, jak wchodzą do pomieszczenia obok, a po chwili trzask drzwi.
Zasypywała się milionami pytań. "Dlaczego mnie okłamywali?", "Dlaczego od razu nie powiedzieli mi prawdy?", "W ogóle zamierzali mi powiedzieć?"... Pierwsze łzy napłynęły jej do oczu. Położyła swą dłoń na czole, opierając się plecami o blat, który stał tuż za nią. Drżały jej ręce, cała drżała. Przed chwilą dowiedziała się, że jest a d o p t o w a n a . Szybko, połykając słone łzy spływające po jej polikach, wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni spodni. Wybrała w kontaktach numer do swojej przyjaciółki. Nie mogła się opanować, rozpłakała się jeszcze bardziej. Wcisnęła zieloną słuchawkę obok jej zdjęcia i przyłożyła komórkę do ucha. Po kilku sygnałach usłyszała jej radosny głos.
- No siemka! O co chodziło, że mama kazała ci wcześniej wracać? - próbowała się uspokoić, by jej głos w miarę był normalny. Po mimo starań, odniosła porażkę.
- Hej... - powiedziała łamliwym głosem. - Jesteście jeszcze w klubie czy wróciliście do domu?
- W domu... coś się stało? - spytała.
- Tak. Mogłabym u was zostać na noc?... - załkała cicho, by nie usłyszeli tego rodzice.
- Oczywiście! Przyjść po ciebie? - zapytała wyraźnie zmartwiona.
- Nie, nie... dam sobie radę. Za chwilę będę i ci wszystko wytłumaczę. Do zobaczenia.
- Czekam. - rozłączyła się i pośpiesznie chowając telefon do kieszeni, pobiegła do pokoju.
Szybko wyciągnęła torbę i wrzuciła do niej pidżamę wraz z ciuchami oraz bielizną. Udała się w stronę wyjścia. Po drodze wstąpiła do łazienki po szczoteczkę i coraz bardziej mokra na twarzy założyła Air Max'y oraz czarny płaszcz. Tak, aby nie zrobić hałasu zamknęła drzwi. Zaraz po tym uciekła do domu rodziny Blanco.
- Matko, kochanie, co ci się stało? - zapytała przytulając dziewczynę mocno.
- Nie uwierzysz... - szlochała. Weszli do środka kierując się w stronę salonu. Zasiedli na kanapie, a brunetka gestem pokazała, żeby kontynuowała. - Ja... ja... - wzięła głęboki wdech, ale nie pomogło. Rozryczała się rzucając w ramiona przyjaciółki. - Ja jestem adoptowana... - wydusiła, a następnie mocniej zaniosła się płaczem. - Moi prawdziwi rodzice mnie oddali, bo mnie nie chcieli! Albo jestem z czystego przypadku... Nienawidzę ich. Jak mogli mi o tym nie powiedzieć?...
- Ciiii... kochanie zobaczysz, wszystko będzie dobrze... Pamiętaj, masz mnie, Josh'a, Jorge... - na dźwięk jego imienia jeszcze bardziej pogrążyła się w smutku. - Ej, nie płacz...
- Kiedy to tak boli... - schowała swoją głowę w dłoniach. - Rodzice... i tak mnie pewnie nie kochają... Josh jest starszy, niedługo o mnie zapomni i się z kimś ożeni... A Jorge? Ma dziewczynę i... ugh, nie ważne... - wydusiła z siebie i wybuchnęła kolejny raz płaczem. - Dziękuję...
Super czekam na next
OdpowiedzUsuńWspaniały. Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńFantastyczny. Nominuję Cię do LBA ! Szczegóły na : http://blogerrownia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWow... nie spodziewałam się tego. Mega podoba mi się ten post
OdpowiedzUsuń