24.01.2015

Rozdział 12 "Ryan"

     Szli we dwójkę po parku zawzięcie o czymś dyskutując. Droga do Studia była krótka, mogłaby zająć spokojnie 15 minut. Jednak zajęci rozmową dreptali dobre pół godziny.
     - A właściwie to jak zafascynowałeś się muzyką? - zapytała ciekawa. Zapomniała choć na moment, że jest adoptowana, że znajduje się w tak trudnej sytuacji.
     - No... rodzice, gdy miałem 6 lat zapoznali mnie z pianinem. Bardzo je polubiłem. Mama się postarała i znalazła nauczyciela, do którego chodziłem na lekcje. Był bardzo fajny, ale wymagający. Gdyby tak pomyśleć, to dzięki tacie rozpoczęła się moja muzyczna przygoda. Wspierał, pomagał. Mówił, że to jest to, co powinienem robić w życiu, w przyszłości. Mamy często wtedy przy mnie nie było. Ciągle gdzieś wyjeżdżała. Tak więc odpowiadając prosto na twoje pytanie: zafascynowałem się muzyką poprzez moich rodziców, po moim pierwszym spotkaniu z pianinem. Mój ojciec również gra na gitarze, poniekąd dlatego tak bardzo chciał, bym rozwijał się w tym kierunku. A tak w ogóle to dlaczego chcesz się zapisać do Studia? - uniósł brwi w górę z uśmiechem, ukazując przy tym, że zakończył w końcu swą wypowiedź. Westchnęła cicho.
     - Po prostu to lubię. Przed przeprowadzką uczęszczałam do szkoły muzycznej. Uwielbiam śpiewać. Gram też na gitarze i keyboardzie. Kocham to... ale jakoś ostatnio instrumenty kurzą się pod łóżkiem. - zaśmiali się. Przypadkowo ich dłonie dotknęły się sprawiając przyjemny dreszcz u blondynki. Zarumieniła się delikatnie spuszczając głowę w dół. Nie zauważył tego. W końcu to chłopak. Wielu z nich nie dostrzega, że się podoba drugiej osobie. O ile można było nazwać uczucie, jakim go darzyła.
     - Wiesz... pomimo naszych pierwszych spotkań, bardzo cię polubiłem.
     - Serio? - zapytała z nutką ironii w głosie.
     - Co się śmiejesz? - parsknął. - Jesteś bardzo fajna. - poczuła rozchodzące się ciepło po jej ciele oraz motyle rozszarpujące brzuch.
     - Na prawdę tak myślisz? - spytała z nadzieją. Nie miała pojęcia, dlaczego tak zareagowała. Co więcej, zdziwiło jej własne zachowanie.
     - Tak. Mówię całkiem szczerze. Inaczej byśmy razem nie szli do Studia.
     Chciał jeszcze wspomnieć, że również nie pocieszałby ją w tych ciężkich chwilach, gdyby jej nie lubił, ale powstrzymał się zdając sobie sprawę, że przypomni dziewczynie o niezbyt miłym fakcie, który niedawno poznała. Nie chciał jej psuć, jak na razie dobry, humor. Także zamilkł i skupił się na drodze. Czasem do jego myśli wtargała piękna blondynka, idąca obok niego, wciąż co jakiś czas muskając swą dłonią o jego.
     - Daleko jeszcze do tego Studia? - zagadnęła przerywając niezwykle krępującą ciszę. Ukradkiem na nią spojrzał lekko się śmiejąc.
     - Gdybyśmy tyle nie gadali, to już dawno byśmy byli w środku. Droga zajmuje od 15 do 20 minut. My idziemy już jakieś dobre 40 minut. - zawtórowała mu. - Skręcimy teraz w prawo i już jesteśmy.
     - Okey. - odpowiedziała. Przyśpieszyli delikatnie i po kilku minutach znajdowali się przed wysokim, dużym budynkiem o różnobarwnych kolorach ścian. Spodobało się dziewczynie.
     Uśmiechnąwszy się lekko weszli do szkoły. Już od progu można było usłyszeć różne dźwięki różnych instrumentów. Po chwili do bruneta podbiegła wysoka dziewczyna w czarnych okularach na nosie, o nietypowej barwie włosów. Czerwone loki dodawały jej uroku. Była bardzo ładna z niezwykle oryginalnym stylem ubierania się.
     Przytulili się, a nowa znajoma okazała się być niezbyt miła oraz ciekawska, już od pierwszego słowa wypowiadającego przez jej miękki, wysoki głos.
     - Kto to jest? - spytała nawet nie witając się przez jeden, choćby drobny gest.
     - To jest Martina, moja przyjaciółka. Tini, poznaj proszę moją  d z i e w c z y n ę  Roxy. - specjalnie podkreślił słowo "dziewczyna", by przypomniała sobie ostatnią rozmowę z chłopakiem, w której wspominał, że ich związek przechodzi kryzys.
     - Miło mi cię poznać. - powtórzyła gest blondynki ukazując przy tym swoje śnieżnobiałe zęby.
     - Mi ciebie również. - przeniosła swój wzrok na chłopaka. - Przejdę się po szkole. Nie chcę wam przeszkadzać.
     - I dobrze. - burknęła pod nosem, co usłyszeli oboje. Martina poczuła się skrępowana, za to Jorge wydawał się być zły.
     - Roxy przestań. - syknął w jej stronę. - Tylko Tini nie wychodź beze mnie ze Studia, okey? - kiwnęła głową i odeszła od pary.
     Wiedziała, że ona i czerwonowłosa się nie polubią. Była dla niej chamska, po prostu.
     Blondynka pogrążyła się w myślach, kiedy niespodziewanie ktoś na nią wpadł, przywracając ją do rzeczywistości. Przewrócili się na podłogę. Dziewczyna leżała plecami do twardej powierzchni, zaś wysoki blondyn był skierowany twarzą do niej. Spoglądał jej w oczy. W tym momencie oszołomiona stwierdziła, że jest nieziemsko przystojny. Miał oczy o tej samej barwie co ona. Dwie, słodkie czekoladki. Gwałtownie się podniósł ciągnąc ją za sobą. Bladoniebieska koszula idealnie prezentowała się z ciemnymi rurkami i czarnymi vansy'ami.
     - Nic ci nie jest? Ja cię bardzo przepraszam, al-le... zrob-biłem kawał kumplom i teraz m-mnie gonią... Nie zauważyłem c-cię... - podrapał się po głowie. Czuła narastające ciepło w łokciu, które po chwili zaczęło kłuć. Skrzywiła się.
     - Dobra, tylko boli mnie łokieć... Następnym razem patrz jak biegniesz. - burknęła chłodno. Zrobiło mu się głupio.
     - N-no... ja przep-praszam... - wciąż się jąkał. Za jego plecami zauważyła dwóch złych chłopaków. Jeden miał kasztanowe włosy z grzywką, która zasłaniała mu górną część czoła. Ubrany był w szarą bluzę, ciemniejsze rurki i adidasy. Zaś drugi o blond włosach z granatową koszulką z napisami, szare dresy i buty nike.
     - Już nie żyjesz Waters! - krzyknął jeden z nich. Obydwaj byli niezwykle przystojni.
     - No weźcie. Nie znacie się na żartach. - jęknął zniechęcony. Ból łokcia powoli minął.
     - To miał być żart?! Hayley się do mnie nie odzywa, ani nie odpisuje! I to tylko przez ciebie! - blondyn odpowiedział wściekły.
     - A co to za piękna blondyneczka? - palnął drugi sprawiając rumieńce na jej twarzy.
     - Martina. - uśmiechnęła się miło.
     - Kevin. Dylan. - najpierw pokazał na siebie, następnie na towarzysza, z którym przyszedł.
     - A ja jestem Ryan. Jeszcze raz przepraszam za to, co się wydarzyło. Może w ramach rekompensaty pójdziesz z nami, o ile będą chcieli pójść, do Garry'ego?
     - Dobrze. Ale muszę potem tu wrócić i nie wiem kto to jest Garry. - zaśmiała się.
     - Garry to właściciel pizzeri, która znajduje się niedaleko Studia. Mają tam na prawdę niezłe dania. - wyszczerzył się Dylan ukazując swoje bialutkie zęby.
     - W takim razie chodźmy. - ruszyli do wyjścia prowadząc blondynkę w wyznaczone miejsce.
    
     Po około 15 minutach miło spędzonej drogi doszli do pizzeri. Ryan, jako dżentelmen przepuścił Martine w wejściu obserwując niezauważalnie jej atuty.
    Zajęli miejsce przy wolnym stoliku i po kilku minutach podeszła do nich czarnowłosa kelnerka.
    - Dzień dobry. Państwo coś zamawiają?
    - Poprosimy 3 margerity... - przedłużył spoglądając na towarzyszkę, która dała mu znak, że może być.
    - Dobrze. Jakieś napoje do tego? - uśmiechnęła się.
    - Ymm... 3 cole i... co chcesz Tinita? - przeniósł swój wzrok na blondynkę.
    - Może być zwykła woda mineralna. - zapisała wszystko w notesie.
    - Myślę, że wasze zamówienie powinno dotrzeć do was za jakieś 15 minut. Zaraz przyniesiemy napoje. - powiedziawszy to, odeszła kierując się w stronę, najprawdopodobniej, kuchni.
     - Powiedz Tinita... ty nie chodzisz do Studia, co nie? - zaprzeczyła ruchem głowy. - W takim razie co robiłaś tam sama? Czyżbyś chciała się zapisać do naszej szkoły muzycznej? - podniósł brwi do góry niecierpliwie oczekując odpowiedzi.
     - Tak, chcę się zapisać. Ale nie byłam tam sama. Byłam z Blanco. - wypowiedziała nazwisko stwierdzając, że skoro razem chodzą tam się uczyć, to gdzieś je usłyszał, bądź go zna. Jego twarz pochmurniała.
     - Co cię z nim łączy? - zapytał nagle, co totalnie zszokowało dziewczynę.
     - Jesteśmy przyjaciółmi. A po co pytasz? - zamilkł bawiąc się chusteczką leżącą na stoliku. - Odpowiesz mi?
     - Wiesz... niezłe z niego ziółko. Przedwczoraj Anabell, dzisiaj znowu Roxy, a jutro pewnie będziesz ty.
     - Co? O co ci chodzi? - nic z tego nie rozumiała.
     - Zmienia dziewczyny jak rękawiczki. - wtrącił Dylan.
     - Nie mam pojęcia o czym wy mówicie. On taki nie jest. - poczuła, jak łzy cisną jej się do oczu.
     - O to wasze napoje. - przerwała im rozmowę ta sama kelnerka, której składali zamówienia. Po odłożeniu wszystkich szklanek na stolik, odeszła.
     - Jest, jest. Przykro mi, że dowiadujesz się tego od nas. Może idź do łazienki. Ochłoniesz trochę i... rozmazałaś się. - nie do końca mu uwierzyła. Nienawidziła się malować. Ale i tak wstała ruszając do ubikacji. Chciała pogadać z Jorge i wytłumaczyć to, o czym przed chwilą rozmawiała z chłopakami.
     Niemalże od razu po wejściu do środka, wyjęła z torebki swój telefon. W kontaktach wyszukała numer do bruneta i przyciskając zielony "guziczek" przyłożyła komórkę do ucha.
     - Tini? Coś się stało? - usłyszała jego lekko zniżony głos. Poczuła stres przed zadaniem pytania.
     - Tak. Mógłbyś mi coś wyjaśnić? - próbowała uspokoić swój drżący głos.
     - Co zechcesz, ale możesz przyjść do mnie do sali tanecznej, to wtedy porozmawiamy twarzą w twarz, a najwidoczniej taka pogadanka byłaby lepsza, niż przez telefon. Jesteś zdenerwowana. Co jest? - zaniepokoił się stanem przyjaciółki.
     - Czy ty... wiesz, no... dowiedziałam się, że zmieniasz dziewczyny jak rękawiczki. Że wczoraj byłeś z jakąś Anabell, dzisiaj znowu z Roxy, a jutro będziesz ze mną. Chcę wyjaśnień. - wyrzuciła z siebie.
     - Co? Od 3 miesięcy jestem w związku z Roxy. Nigdy bym jej nie zdradził. - zaprzeczył szybko. - Kto ci takich głupot naopowiadał?
     - Ale... mówisz szczerze? - spytała cicho z nadzieją.
     - Oczywiście. W której jesteś sali? Powoli możemy się zwijać. Odwołali na dwa ostatnie zajęcia.
     - Tylko, że ja nie jestem w Studiu. - burknęła cicho.
     - Co? - krzyknął. - Dlaczego mnie nie posłuchałaś?!... W takim razie gdzie ty do cholery jesteś?! - jego zły i zatroskany głos wywołał dreszcz u blondynki.
     - No... poznałam trzech gości i wyszliśmy, ale to miało być na chwilę. Nie denerwuj się tak.
     - Z kim? - warknął, coraz bardziej tracąc panowanie nad sobą.
     - Z takim Dylanem, Kevinem i Ryanem ze Studia.
     - Matko... to oni ci takich głupstw naopowiadali. Akurat z nimi? Albo natychmiast wracasz do mnie, albo ja po ciebie przychodzę. - stwierdziła, że nie zna drogi z powrotem, więc postanowiła ujawnić mu miejsce swojego aktualnego pobytu.
     - Oni są fajni... ale dobra, niech ci będzie. - nie rozumiała jego zachowania. Polubiła nowe towarzystwo.
     - Taa... do czasu. Gdzie jesteś?
     - W pizzeri u jakiegoś Garry'ego. Blisko waszej szkoły. - westchnęła.
     - Zaraz będę. Nie przyjmuj od nich żadnego jedzenia, ani picia. To ważne. Nie wiadomo co ci dorzucą, czy dosypią. Wytłumaczę ci w drodze do domu. - trochę się przestraszyła.
     - No dobrze. Czekam. - odsunęła urządzenie od twarzy i zakończyła połączenie.
     Ciągle ją martwiły słowa chłopaka. Poprawiła włosy i wyszła z toalety wracając do nowych znajomych, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Kiedy jednak do nich podeszła umilkli. Spojrzała na szklankę z przejrzystą cieczą. Zaniepokoiła się.
     Po kilku minutach dostarczono im 3 bardzo smakowicie pachnące pizzy z różnymi dodatkami. Wszyscy zabrali kawałek oprócz niej.
     - Nie jesz? - zainteresował się Kevin.
     - Jakoś nie mam apetytu. Przepraszam. - skłamała. Zamierzała się trzymać rad przyjaciela.
     Wzruszył ramionami. Usłyszała charakterystyczny dźwięk dla otwieranych drzwi. Szybko odwróciła głowę. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Gdy udało mu się odszukać blondynkę, pośpiesznie skierował się w ich kierunku.
     - Smacznego. - uśmiechnął się do nich sztucznie.
     - Dzięki. Po co przylazłeś? - ze złością zapytał Ryan.
     - Wiesz... przyszedłem zabrać wam moją "dziewczynę". Mógłbym? - warknął.
     - Oczywiście. A nie mówiłem Tinita? Teraz jest z tobą. Miłego wieczorku. - odpowiedział uśmiechając się triumfalnie.
     - Pa. - skierowała w ich stronę wstając. Brunet mocno złapał ją za ramię, w której trzymała torebkę i pociągnął do wyjścia.

Rozdział napisany, ale gdy tylko znajdzie się okazja po poprawiam błędy. Przepraszam wszystkich, ale od kilku dni nie wchodziłam na żadnego z Waszych blogów. Wiem, że częśc, a nawet większość dodała nowe rozdziały, ale ich jeszcze nie czytałam. Obiecuję, że jak zawsze przeczytam i skomentuję, tylko nie teraz.
Jeszcze raz bardzo przepraszam.
Chodzi o oceny w szkole...

3 komentarze:

  1. Oj tam kochanie, jak przeczytasz to przeczytasz bylebys sie nie poddawala i zostala z nami! Cos o ocenach wiem...
    Rozdział cudowny.
    Jak ja nie znoszę takich ludzi, ugh -,-
    Jak można tak robirobic?!
    Ale Jorge jest z Tinii jest supcio *,*
    Ta rozmowa...moja ulubiona ♡
    Blanco ja wiem ze coś jest na rzeczy! Stoessel tak samo!
    Czekam na nexta ;**
    Kocham i zycze duzow weny<3
    Cis ;**


    loveislikemagictry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochanie <33
      Postaram się poprawić błędy i już oblatuję każde blogi xd
      Widzę u Ciebie 2 nowe rozdziały ! *o*
      Już lecę ;*
      Pozdrawiam ;x

      Usuń
  2. Super czekam na next
    Przepraszam że dopoero teraz komentuje ale
    Nie miałam czasu
    Kocham twojego bloga
    Czekam na next super rozdział

    OdpowiedzUsuń

© Shalis dla Wioska Szablonów
© Dmitry Elizarov.