4
Blondynka właśnie szła do szkoły. Przed chwilą wysadził ją autobus. Na pierwszej lekcji miała muzykę. Wyjęła z kieszeni swoją
komórkę i gdy chciała go odblokować, na kogoś wpadła. Podniosła głowę do góry i ujrzała przystojnego szatyna.
- Cześć. To pewnie Ty jesteś tą nową uczennicą w naszej szkole? - zapytał uśmiechając się delikatnie.
- Tak. Martina.
- Ansel. Jak widzę same ładne dziewczyny do nas przychodzą. - zaśmiał się. Stoessel również. Spuściła głowę, gdy poczuła, jak na jej policzki wkraczają rumieńce.
- Do której chodzisz klasy? - spytał po chwili.
- Do 3 gimnazjum, a Ty? - przygryzła dolną wargę.
- Do 3. Gimnazjum oczywiście. - zażartował.
- Nie widziałam Cię wczoraj w klasie... - zaciekawiła się.
- Małe wagary... - zmarszczył nos. - Wiesz co? Może spotkalibyśmy się po szkole? Mam trening koszykówki, ale zawsze możesz przyjść i popatrzeć. Przedstawiłbym Cię moim kumplom. - dziewczyna nie mogła wierzyć własnym uszom. On ją zaprosił na spotkanie po szkole. ~Randka?!~ pomyślała i poczuła, jak serce wali jej oszalałe. Przytaknęła delikatnie głową. Chłopak uśmiechnął się zalotnie i zbliżył.
- Nie widziałam Cię wczoraj w klasie... - zaciekawiła się.
- Małe wagary... - zmarszczył nos. - Wiesz co? Może spotkalibyśmy się po szkole? Mam trening koszykówki, ale zawsze możesz przyjść i popatrzeć. Przedstawiłbym Cię moim kumplom. - dziewczyna nie mogła wierzyć własnym uszom. On ją zaprosił na spotkanie po szkole. ~Randka?!~ pomyślała i poczuła, jak serce wali jej oszalałe. Przytaknęła delikatnie głową. Chłopak uśmiechnął się zalotnie i zbliżył.
- Fajnie. To do zobaczenia. - i ucałował jej polik. Wolnym krokiem odszedł machając w jej stronę. Odmachała mu, a gdy zniknął z zasięgu jej wzroku, odetchnęła. Ale zaraz sobie przypomniała wczorajszą rozmowę z mamą.
- Ale mamo! - krzyknęła.
- Bez dyskusji! A teraz idź się połóż do spania, bo jutro masz pierwszą lekcje.
- Co?! - wściekła się.
- To. Masz ze szkoły od razu przyjść do domu. Chwile po zajęciach masz dodatkową lekcję z matematyki. Dobranoc.
- Ale... - przerwała jej rodzicielka.
- Dobranoc. - po minie i tonie głosu matki, Martina zrezygnowana pobiegła do swojego pokoju.
~Ugh!~ warknęła. ~I tak się z nim spotkam. Niczego mi nie zabroni.~ Usłyszała dzwonek i szybko wbiegła do budynku.
Dziewczyna pisała notatkę w zeszycie, kiedy poczuła na dłoni dotyk Aimee. Spojrzała w tamtą stronę i ujrzała leżącą obok zwiniętą kartkę. Wzięła ją do ręki i rozwinęła.
~Jak tam?? Nie gadaliśmy ze sb od rana xD~
Zaśmiała się. Zabrała długopis i kiedy napisała, zwinęła kartkę i podsunęła koleżance.
~Dobrze ;D Po szkole spotykam się z Ansel'em ^^ Opowiesz mi coś o nim??~
Spojrzała na jej twarz. Nie była zadowolona z odpowiedzi, którą uzyskała. Blondynka zdziwiła się. Kiedy już dostała kartkę, wzięła się za czytanie.
~Martina, nie radzę. Tak, jest przystojny, zabawny, miły... Ale on nie lubi długich związków. Naprawdę, odpuść sb go... Nie jest Cb wart.~
Martina przekręciła głowę w jej stronę i gdy już miała coś powiedzieć Winslet podeszła do ich ławki.
- O czym dziewczęta tak zawzięcie piszecie? Być może o temacie dzisiejszej lekcji, hmm? - spytała ironicznie.
- Nie, przepraszamy bardzo. To się więcej nie powtórzy. - wybawiła Aimee od odpowiedzi, bo nauczycielka patrzyła się na brunetkę.
- Dobrze, ale uważajcie na lekcji. - westchnęła. Dziewczyny spojrzały na siebie i się uśmiechnęły.
Gdy zajęcia się nareszcie skończyły, blondynka wyszła przed szkołę, gdzie czekał na nią Ansel.
- Hej. - uśmiechnęła się.
- Cześć. To co? Idziemy. - szli bardzo blisko siebie w stronę orlika. Cały czas zawzięcie o czymś rozmawiali. Nagle przypomniało jej się o dwóch rzeczach.
1. Mama czeka na nią w domu i już ma przechlapane.
2. Miała pogadać z niemówiącym chłopakiem.
~Jutro z nim spróbuję pogadać.~ pomyślała.
- Coś się stało? - zapytał, gdy nie odzywała się przez dłuższy czas.
- Nie, nic... - przechodzili obok baru, skąd dochodziły dźwięki ulubionej piosenki Martiny. Zaczęła ją sobie nucić pod nosem.
- Ładnie śpiewasz. - mruknął jej do ucha. Jego oddech delikatnie muskał jej szyję. Kolejny raz spłonęła rumieńcem.
- Martina?! - krzyknął głos za nią. Wiedziała do kogo należał. Zrezygnowana odwróciła się. Westchnęła na widok tej osoby. Zobaczyła Aimee. Zaklęła w duchu.
- Przecież... Ostrzegałam Cię, a Ty... co Ty z nim robisz?! - spuściła głowę.
- Okey... Martina, wiesz co, spotkamy się jutro. - ucałował jej polik i odszedł zawiedziony.
- No i co zrobiłaś?! Poszedł sobie!
- No i dobrze! Przez niego było by Ci źle. Martina on pali, ćpie, a Ty chcesz z nim chodzić?
- Już wiem o co Ci chodzi... Jest Ci głupio, bo umówił się ze mną, a nie z Tobą! Już kumam! Myślałam, że jesteśmy koleżankami!
- Koleżankami?... Ja myślałam, że przyjaciółkami... - brunetka nie dowierzała.
- Już teraz nie. - odeszła. Blondynka westchnęła i sięgnęła telefon. Wybrała numer brata. Komórkę przyłożyła do ucha. Poczuła, jak łza napływa jej do oczu. ~Nie płacz idiotko.~
- Halo? Martina?
- Tak, tak... Odebrałbyś mnie ze szkoły? - spytała z nadzieją, że nie będzie pytać dlaczego nie pojechała autobusem.
- A bus? - zaklęła w duchu.
- Nie zdążyłam. - skłamała, co było poniekąd prawdą. Bo w końcu na autobus już nie zdąży.
- Okey... Czekaj pod szkołą. - rozłączył się. Zła skierowała się pod budynek.
- Dziewczyno gdzieś Ty była! - od samego progu "przywitała" ją mama.
- Nie Twoja sprawa. - burknęła i gdy chciała odejść do swojego pokoju, matka chwyciła ją za ramiona.
- Po pierwsze: nie odzywaj się tak do mnie młoda panno, a po drugie: na górze cały czas czeka na Ciebie Twój korepetytor. Tak więc miłego uczenia się. - uśmiechnęła się do niej sztucznie. Martina jeszcze bardziej wściekła pobiegła do swojego pokoju.
Matka nie żartowała. Wysoki czarnowłosy chłopak siedział na jej łóżku.
- O Boże... - burknęła pod nosem. - Wiesz, że tylko tracisz ze mną czas? - zapytała ironicznie.
- Przyszedłem Ci pomóc, a nie odliczać minuty do końca. Będę z Tobą siedział nawet cały dzień, jeśli trzeba by było. A tak w ogóle to jestem Adam. Jestem o dwa lata starszy od Ciebie. - dziewczyna się zdziwiła. Wyglądał na starszego.
- Chodzisz tu do szkoły? - zżerała ją ciekawość. W końcu ich szkoła była połączona z liceum.
- Tak. Jakbyś miała jakiś problem w szkole, to poszukaj mnie na przerwie i Ci pomogę.
- Nie, dzięki. Ansel mi pomoże. - chłopak, gdy usłyszał imię swojego niegdyś najlepszego kumpla zdziwił się.
- Ansel? Elgort?
- Tak. A co w tym dziwnego? - zdenerwowała się. Każdy będzie próbował ją do zmiany zdania na jego temat?
- No bo on...wiesz... sprawia wrażenie miłego itd., ale gdy już dostanie to, czego chce, to jest sobą, czyli zimnym, chamskim dupkiem. Uwierz mi.
- Nie Twoja sprawa. - burknęła i gdy chciała odejść do swojego pokoju, matka chwyciła ją za ramiona.
- Po pierwsze: nie odzywaj się tak do mnie młoda panno, a po drugie: na górze cały czas czeka na Ciebie Twój korepetytor. Tak więc miłego uczenia się. - uśmiechnęła się do niej sztucznie. Martina jeszcze bardziej wściekła pobiegła do swojego pokoju.
Matka nie żartowała. Wysoki czarnowłosy chłopak siedział na jej łóżku.
- O Boże... - burknęła pod nosem. - Wiesz, że tylko tracisz ze mną czas? - zapytała ironicznie.
- Przyszedłem Ci pomóc, a nie odliczać minuty do końca. Będę z Tobą siedział nawet cały dzień, jeśli trzeba by było. A tak w ogóle to jestem Adam. Jestem o dwa lata starszy od Ciebie. - dziewczyna się zdziwiła. Wyglądał na starszego.
- Chodzisz tu do szkoły? - zżerała ją ciekawość. W końcu ich szkoła była połączona z liceum.
- Tak. Jakbyś miała jakiś problem w szkole, to poszukaj mnie na przerwie i Ci pomogę.
- Nie, dzięki. Ansel mi pomoże. - chłopak, gdy usłyszał imię swojego niegdyś najlepszego kumpla zdziwił się.
- Ansel? Elgort?
- Tak. A co w tym dziwnego? - zdenerwowała się. Każdy będzie próbował ją do zmiany zdania na jego temat?
- No bo on...wiesz... sprawia wrażenie miłego itd., ale gdy już dostanie to, czego chce, to jest sobą, czyli zimnym, chamskim dupkiem. Uwierz mi.
- Odwalcie się od niego, okey? - chłopak chwycił ją za ręce.
- Jak długo go znasz? - zapytał, a ta spuściła głowę. - Widzisz? Wcale go nie znasz. Poczekaj dwa dni, jeśli będziesz go ignorować, to pokaże swoją prawdziwą twarz.
- Okey... zabierzmy się do pracy... - powiedziała smutna.
- Dzięki, że mi pomogłeś. - powiedziała stojąc z chłopakiem przy drzwiach.
- No masz za co. - zażartował. Zaśmiali się. - Jeszcze nigdy nie miałem uczyć takiej kujonki.
- Ej! - dźgnęła go palcem w brzuch.
- Dobra, ja już spadam. Do jutra. - podszedł do dziewczyny i ją przytulił. Martina się uśmiechnęła.
- Pa. - odpowiedziała po oderwaniu i Adam wyszedł. Zamknęła za nim drzwi i pobiegła do swojego pokoju.
Dziewczyna właśnie opuściła autobus. Tradycyjnie poszła przez park. Sięgnęła torbę, by wyciągnąć komórkę, która zaczęła wydzwaniać. Kiedy wreszcie ją znalazła poczuła ból w okolicach ramienia i po chwili leżała na zimnym chodniku. Spojrzała na sprawcę i dostrzegła wysokiego bruneta ubranego w niebieską koszulkę, czerwony sweter, białe rurki i czarne buty nike. On szybko chwycił ją za ramiona i podniósł.
- Dobra, już... - przerwał jej.
- Nic Ci nie jest? - zapytał dla pewności. Martina spojrzała mu w oczy i dziwnie się poczuła.
- Nie, nic... - podniosła swój telefon, jednocześnie odrywając się od chłopaka. Był cały zniszczony. - Oprócz tego, że zepsułeś mi telefon! - krzyknęła zrezygnowana. Wiedziała, że ma przechlapane. Chłopak poczuł ogromne poczucie winy.
- Ja, przepraszam, odkupie Ci go.
Wtedy z daleka usłyszała dzwonek szkolny. Skojarzyła fakty.
- O nie! Mam teraz lekcje! - krzyknęła i spojrzała na chodnik, by zobaczyć, czy nie wypadło jej nic z torby. Wszystko na swoim miejscu. - Muszę lecieć na lekcje, na razie. - powiedziała zła. Chciała go wyminąć ale jej nie pozwolił.
- Chodzisz do tej szkoły za rogiem?
- Tak. - ponownie chciała go wyminąć, ale i ta próba jej się nie udała.
- Poczekaj na mnie po zajęciach to pogadamy o tym telefonie. - zauważyła, że mu przykro z tego, co się stało. I to była prawda. Cholernie mu było przykro, w końcu zepsuł coś, co nie jest tanie, i nie jego.
- Okey. Pa.
Tym razem wyminęła go z powodzeniem, Przez cały ten czas czuła się dziwnie.
- No to dzisiaj do odpowiedzi przyjdzie... pani Stoessel. Pokaż nam czego się nauczyłaś w starej szkole. - dziewczyna niechętnie wstała z krzesła. Aimee posłała jej lekki uśmiech. Blondynka stanęła pod tablicą.
- No dobrze. Umiesz obliczać kąty padania promieni słonecznych? Co prawda powinnaś już umieć, ale czy to pamiętasz. - zapytała nauczycielka.
- Tak. - pamiętała to z wczorajszych korków z Adamem. Na początku uczyli się matematyki, tak, jak mieli ustalone, ale chłopak zgodził się jej pomóc też w innych przedmiotach.
Pani McStanley wypisała jej współrzędne dla Nowego Jorku i kazała obliczyć. Dziewczynie nie szło idealnie, ale większość wiedziała co ma zrobić. Dostała 5- za te drobne pomyłki. Szczęśliwa wróciła na swoje miejsce.
Po skończonych zajęciach wyszła ze szkoły. Dzisiaj w ogóle nie widziała Ansela. Szła już na przystanek autobusowy, kiedy poczuła czyjś nacisk na jej nadgarstku. Odwróciła głowę i ujrzała chłopaka z parku.
- Spóźnię się na autobus. - nie zwracała na niego uwagę.
- Ale... - przerwała mu.
- Spóźnię się znowu przez Ciebie. - syknęła. Zrobiło jej się przykro. Szybko przeszła przez park i wsiadła do stojącego busa. Zajęła swoje miejsce i czekała, aż ruszą. I "tak jakoś" zaczęła nieświadomie o nim myśleć. Zastanawiało ją jak ma na imię, nazwisko, ile ma lat... A przed chwilą go spławiła. A chciał dobrze. Chciał odkupić zniszczoną rzecz. Jej rodzice nie będą zadowoleni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz