18.11.2014

Rozdział 4 "Odkupie Ci go"








4





     Blondynka właśnie szła do szkoły. Przed chwilą wysadził ją autobus. Na pierwszej lekcji miała muzykę. Wyjęła z kieszeni swoją
komórkę i gdy chciała go odblokować, na kogoś wpadła. Podniosła głowę do góry i ujrzała przystojnego szatyna.
     - Cześć. To pewnie Ty jesteś tą nową uczennicą w naszej szkole? - zapytał uśmiechając się delikatnie.
     - Tak. Martina. 
     - Ansel. Jak widzę same ładne dziewczyny do nas przychodzą. - zaśmiał się. Stoessel również. Spuściła głowę, gdy poczuła, jak na jej policzki wkraczają rumieńce.
     - Do której chodzisz klasy? - spytał po chwili.
     - Do 3 gimnazjum, a Ty? - przygryzła dolną wargę.
     - Do 3. Gimnazjum oczywiście. - zażartował.
     - Nie widziałam Cię wczoraj w klasie... - zaciekawiła się.
     - Małe wagary... - zmarszczył nos. - Wiesz co? Może spotkalibyśmy się po szkole? Mam trening koszykówki, ale zawsze możesz przyjść i popatrzeć. Przedstawiłbym Cię moim kumplom. - dziewczyna nie mogła wierzyć własnym uszom. On ją zaprosił na spotkanie po szkole. ~Randka?!~ pomyślała i poczuła, jak serce wali jej oszalałe. Przytaknęła delikatnie głową. Chłopak uśmiechnął się zalotnie i zbliżył.
     - Fajnie. To do zobaczenia. - i ucałował jej polik. Wolnym krokiem odszedł machając w jej stronę. Odmachała mu, a gdy zniknął z zasięgu jej wzroku, odetchnęła. Ale zaraz sobie przypomniała wczorajszą rozmowę z mamą.

     - Ale mamo! - krzyknęła.
     - Bez dyskusji! A teraz idź się połóż do spania, bo jutro masz pierwszą lekcje. 
     - Co?! - wściekła się.
     - To. Masz ze szkoły od razu przyjść do domu. Chwile po zajęciach masz dodatkową lekcję z matematyki. Dobranoc.
     - Ale... - przerwała jej rodzicielka.
     - Dobranoc. - po minie i tonie głosu matki, Martina zrezygnowana pobiegła do swojego pokoju.

     ~Ugh!~ warknęła. ~I tak się z nim spotkam. Niczego mi nie zabroni.~ Usłyszała dzwonek i szybko wbiegła do budynku. 


     Dziewczyna pisała notatkę w zeszycie, kiedy poczuła na dłoni dotyk Aimee. Spojrzała w tamtą stronę i ujrzała leżącą obok zwiniętą kartkę. Wzięła ją do ręki i rozwinęła.
~Jak tam?? Nie gadaliśmy ze sb od rana xD~
     Zaśmiała się. Zabrała długopis i kiedy napisała, zwinęła kartkę i podsunęła koleżance.
~Dobrze ;D Po szkole spotykam się z Ansel'em ^^ Opowiesz mi coś o nim??~
     Spojrzała na jej twarz. Nie była zadowolona z odpowiedzi, którą uzyskała. Blondynka zdziwiła się. Kiedy już dostała kartkę, wzięła się za czytanie.
~Martina, nie radzę. Tak, jest przystojny, zabawny, miły... Ale on nie lubi długich związków. Naprawdę, odpuść sb go... Nie jest Cb wart.~
     Martina przekręciła głowę w jej stronę i gdy już miała coś powiedzieć Winslet podeszła do ich ławki.
     - O czym dziewczęta tak zawzięcie piszecie? Być może o temacie dzisiejszej lekcji, hmm? - spytała ironicznie.
     - Nie, przepraszamy bardzo. To się więcej nie powtórzy. - wybawiła Aimee od odpowiedzi, bo nauczycielka patrzyła się na brunetkę.
     - Dobrze, ale uważajcie na lekcji. - westchnęła. Dziewczyny spojrzały na siebie i się uśmiechnęły.


     Gdy zajęcia się nareszcie skończyły, blondynka wyszła przed szkołę, gdzie czekał na nią Ansel.
    - Hej. - uśmiechnęła się.
    - Cześć. To co? Idziemy. - szli bardzo blisko siebie w stronę orlika. Cały czas zawzięcie o czymś rozmawiali. Nagle przypomniało jej się o dwóch rzeczach.
     1. Mama czeka na nią w domu i już ma przechlapane.
     2. Miała pogadać z niemówiącym chłopakiem.
     ~Jutro z nim spróbuję pogadać.~ pomyślała.
     - Coś się stało? - zapytał, gdy nie odzywała się przez dłuższy czas.
     - Nie, nic... - przechodzili obok baru, skąd dochodziły dźwięki ulubionej piosenki Martiny. Zaczęła ją sobie nucić pod nosem.
     - Ładnie śpiewasz. - mruknął jej do ucha. Jego oddech delikatnie muskał jej szyję. Kolejny raz spłonęła rumieńcem. 
     - Martina?! - krzyknął głos za nią. Wiedziała do kogo należał. Zrezygnowana odwróciła się. Westchnęła na widok tej osoby. Zobaczyła Aimee. Zaklęła w duchu.
     - Przecież... Ostrzegałam Cię, a Ty... co Ty z nim robisz?! - spuściła głowę.
     - Okey... Martina, wiesz co, spotkamy się jutro. - ucałował jej polik i odszedł zawiedziony.
     - No i co zrobiłaś?! Poszedł sobie!
     - No i dobrze! Przez niego było by Ci źle. Martina on pali, ćpie, a Ty chcesz z nim chodzić?
     - Już wiem o co Ci chodzi... Jest Ci głupio, bo umówił się ze mną, a nie z Tobą! Już kumam! Myślałam, że jesteśmy koleżankami!
     - Koleżankami?... Ja myślałam, że przyjaciółkami... - brunetka nie dowierzała.
     - Już teraz nie. - odeszła. Blondynka westchnęła i sięgnęła telefon. Wybrała numer brata. Komórkę przyłożyła do ucha. Poczuła, jak łza napływa jej do oczu. ~Nie płacz idiotko.~ 
     - Halo? Martina?
     - Tak, tak... Odebrałbyś mnie ze szkoły? - spytała z nadzieją, że nie będzie pytać dlaczego nie pojechała autobusem.
     - A bus? - zaklęła w duchu.
     - Nie zdążyłam. - skłamała, co było poniekąd prawdą. Bo w końcu na autobus już nie zdąży.
     - Okey... Czekaj pod szkołą. - rozłączył się. Zła skierowała się pod budynek.



     - Dziewczyno gdzieś Ty była! - od samego progu "przywitała" ją mama.
     - Nie Twoja sprawa. - burknęła i gdy chciała odejść do swojego pokoju, matka chwyciła ją za ramiona.
     - Po pierwsze: nie odzywaj się tak do mnie młoda panno, a po drugie: na górze cały czas czeka na Ciebie Twój korepetytor. Tak więc miłego uczenia się. - uśmiechnęła się do niej sztucznie. Martina jeszcze bardziej wściekła pobiegła do swojego pokoju.
     Matka nie żartowała. Wysoki czarnowłosy chłopak siedział na jej łóżku.
     - O Boże... - burknęła pod nosem. - Wiesz, że tylko tracisz ze mną czas? - zapytała ironicznie.
     - Przyszedłem Ci pomóc, a nie odliczać minuty do końca. Będę z Tobą siedział nawet cały dzień, jeśli trzeba by było. A tak w ogóle to jestem Adam. Jestem o dwa lata starszy od Ciebie. - dziewczyna się zdziwiła. Wyglądał na starszego.
     - Chodzisz tu do szkoły? - zżerała ją ciekawość. W końcu ich szkoła była połączona z liceum.
     - Tak. Jakbyś miała jakiś problem w szkole, to poszukaj mnie na przerwie i Ci pomogę.
     - Nie, dzięki. Ansel mi pomoże. - chłopak, gdy usłyszał imię swojego niegdyś najlepszego kumpla zdziwił się.
     - Ansel? Elgort?
     - Tak. A co w tym dziwnego? - zdenerwowała się. Każdy będzie próbował ją do zmiany zdania na jego temat?
     - No bo on...wiesz... sprawia wrażenie miłego itd., ale gdy już dostanie to, czego chce, to jest sobą, czyli zimnym, chamskim dupkiem. Uwierz mi.
     - Odwalcie się od niego, okey? - chłopak chwycił ją za ręce.
     - Jak długo go znasz? - zapytał, a ta spuściła głowę. - Widzisz? Wcale go nie znasz. Poczekaj dwa dni, jeśli będziesz go ignorować, to pokaże swoją prawdziwą twarz.
    - Okey... zabierzmy się do pracy... - powiedziała smutna.

     - Dzięki, że mi pomogłeś. - powiedziała stojąc z chłopakiem przy drzwiach.
     - No masz za co. - zażartował. Zaśmiali się. - Jeszcze nigdy nie miałem uczyć takiej kujonki.
     - Ej! - dźgnęła go palcem w brzuch.
     - Dobra, ja już spadam. Do jutra. - podszedł do dziewczyny i ją przytulił. Martina się uśmiechnęła.
     - Pa. - odpowiedziała po oderwaniu i Adam wyszedł. Zamknęła za nim drzwi i pobiegła do swojego pokoju.


     Dziewczyna właśnie opuściła autobus. Tradycyjnie poszła przez park. Sięgnęła torbę, by wyciągnąć komórkę, która zaczęła wydzwaniać. Kiedy wreszcie ją znalazła poczuła ból w okolicach ramienia i po chwili leżała na zimnym chodniku. Spojrzała na sprawcę i dostrzegła wysokiego bruneta ubranego w niebieską koszulkę, czerwony sweter, białe rurki i czarne buty nike. On szybko chwycił ją za ramiona i podniósł.
     - Przepraszam, ja na prawdę nie chciałem... - było mu wstyd, że wpadł na dziewczynę. 
     - Dobra, już... - przerwał jej.
     - Nic Ci nie jest? - zapytał dla pewności. Martina spojrzała mu w oczy i dziwnie się poczuła.
     - Nie, nic... - podniosła swój telefon, jednocześnie odrywając się od chłopaka. Był cały zniszczony. - Oprócz tego, że zepsułeś mi telefon! - krzyknęła zrezygnowana. Wiedziała, że ma przechlapane. Chłopak poczuł ogromne poczucie winy.
     - Ja, przepraszam, odkupie Ci go. 
     Wtedy z daleka usłyszała dzwonek szkolny. Skojarzyła fakty.
    - O nie! Mam teraz lekcje! - krzyknęła i spojrzała na chodnik, by zobaczyć, czy nie wypadło jej nic z torby. Wszystko na swoim miejscu. - Muszę lecieć na lekcje, na razie. - powiedziała zła. Chciała go wyminąć ale jej nie pozwolił.
     - Chodzisz do tej szkoły za rogiem?
     - Tak. - ponownie chciała go wyminąć, ale i ta próba jej się nie udała. 
     - Poczekaj na mnie po zajęciach to pogadamy o tym telefonie. - zauważyła, że mu przykro z tego, co się stało. I to była prawda. Cholernie mu było przykro, w końcu zepsuł coś, co nie jest tanie, i nie jego.  
     - Okey. Pa.
     Tym razem wyminęła go z powodzeniem, Przez cały ten czas czuła się dziwnie. 


     - No to dzisiaj do odpowiedzi przyjdzie... pani Stoessel. Pokaż nam czego się nauczyłaś w starej szkole. - dziewczyna niechętnie wstała z krzesła. Aimee posłała jej lekki uśmiech. Blondynka stanęła pod tablicą. 
     - No dobrze. Umiesz obliczać kąty padania promieni słonecznych? Co prawda powinnaś już umieć, ale czy to pamiętasz. - zapytała nauczycielka.
     - Tak. - pamiętała to z wczorajszych korków z Adamem. Na początku uczyli się matematyki, tak, jak mieli ustalone, ale chłopak zgodził się jej pomóc też w innych przedmiotach.
     Pani McStanley wypisała jej współrzędne dla Nowego Jorku i kazała obliczyć. Dziewczynie nie szło idealnie, ale większość wiedziała co ma zrobić. Dostała 5- za te drobne pomyłki. Szczęśliwa wróciła na swoje miejsce.


     Po skończonych zajęciach wyszła ze szkoły. Dzisiaj w ogóle nie widziała Ansela. Szła już na przystanek autobusowy, kiedy poczuła czyjś nacisk na jej nadgarstku. Odwróciła głowę i ujrzała chłopaka z parku.
      - Spóźnię się na autobus. - nie zwracała na niego uwagę.
     - Ale... - przerwała mu.
     - Spóźnię się znowu przez Ciebie. - syknęła. Zrobiło jej się przykro. Szybko przeszła przez park i wsiadła do stojącego busa. Zajęła swoje miejsce i czekała, aż ruszą. I "tak jakoś" zaczęła nieświadomie o nim myśleć. Zastanawiało ją jak ma na imię, nazwisko, ile ma lat... A przed chwilą go spławiła. A chciał dobrze. Chciał odkupić zniszczoną rzecz. Jej rodzice nie będą zadowoleni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Shalis dla Wioska Szablonów
© Dmitry Elizarov.