1
Blondynka wstała o godzinie 6:00. Po chwili leżenia podniosła się z łóżka i podeszła do dużej szafy. Otworzyła ją i zaczęła się zastanawiać. W końcu wybrała biały sweter w czarne gwiazdki i czarne legginsy. Z szuflady zabrała bieliznę i pobiegła do łazienki.
Położyła ubrania na pralce i stanęła przed lustrem. ~O Boże!~ krzyknęła w myślach, gdy zobaczyła swoje odbicie w lustrze. Udała, że przechodzi ją dreszcz.
Odkręciła kran, z którego wypłynęła zimna woda, jednak po pewnym czasie stała się ciepła. Opłukała nią sobie buzię, po czym wytarła ręcznikiem.
Do ręki wzięła szczotkę i rozczesała swoje długie włosy. ~Zostawię rozpuszczone~ pomyślała. Z szafki wyciągnęła kosmetyki. Na początek chwyciła puder. Jednak po dłuższej chwili zastanawiając się odstawiła go na poprzednie miejsce. Złapała tusz do rzęs i zaczęła się malować.
Kiedy skończyła, stwierdziła, że na dziś to tyle, po czym wszystko schowała z powrotem do szafki. Już miała chwycić szczoteczkę do zębów, gdy usłyszała krzyk swojej mamy.
- Kochanie, śniadanie! - ~więc umyje je po zjedzeniu~ pomyślała.
Zeszła do kuchni i przywitała się z rodzicami.
- A Ty jeszcze w pidżamie? - zdziwiła się mama.
- Byłam w łazience, ale zawołałaś... - zaśmiała się.
- Smacznego, córciu. Ja już muszę jechać do pracy.
- Okey. - kobieta pocałowała ją w czubek głowy.
- Pa! - krzyknęła i znikła za drzwiami.
- Ta... pa. - burknęła.
Gdy skończyła zajadać się płatkami czekoladowymi w postaci kulek, do pomieszczenia wszedł tata. ~Kolejny do pracy~ posmutniała.
- Cześć, a Ty nadal w pidżamie? - spytał nalewając sobie do kubka kawy.
- Za chwilę idę się ubrać. Która godzina? - włożyła naczynia do zmywarki.
- Hmm... 6:27. - mówił patrząc na zegarek.
- Dzięki. To ja już wracam do łazienki.
- Okey. - wbiegła po schodach na górę i chwyciła klamkę od pomieszczenia. Nacisnęła ją na dół i pchnęła, jednak drzwi były zamknięte. ~Josh!~ zaczęła walić w drzwi.
- Byłam pierwsza! Otwieraj!
- Za pół godziny. - zaśmiał się, co dziewczynę bardziej zdenerwowało, o czym dobrze wiedział.
- A niby co chcesz robić?
- Masz moje ciuchy, muszę umyć zęby i inne babskie sprawy!
- Trudno.
- Ugh... - wpadła na pomysł. - Dam Ci dwie dychy. - rzekła zrezygnowanym głosem.
- Dobra, daj mi 5 minut.
Po obiecanym czasie czarnowłosy brat otworzył drzwi i wyszedł z toalety. Uśmiechnął się do blondynki.
- Proszę, skarbeńku. - powiedział przesłodzonym głosem.
- Weź się odwal, dobra? - spytał wchodząc do środka. Zamknęła drzwi i zabrała szczoteczkę do zębów.
Kiedy skończyła już myć zęby, ubierać się i perfumować, chwyciła antyperspirant i przejechała nim po pachach.
Gdy już wszystko skończyła spojrzała ostatni raz w lustro i wyszła z łazienki.
Udała się do swojego pokoju. Zabrała z niego czarną torbę z książkami i zeszła na dół. Tam czekał na nią Josh.
- Gdzie moje dwie dychy?
- Dostaniesz po lekcjach. - wytknęła mu język. Pochyliła się nad szafką na buty i wyciągnęła swoje czarne van's-y, które po chwili leżały na jej małych stópkach, liczących 37 rozmiar.
- Idziemy na ten autobus, czy masz zamiar tak stać przez cały dzień? - spytała się swojego brata, który stał zamyślony. Gdy usłyszał jej głos, a nie głuchą ciszę, od razu się obudził.
- Co? T-tak, jasne. - i wyszli.
- Dzięki. - mówiła do Josha, gdy ten powiedział jej "na zdrowie", kiedy kichnęła. Wyciągnęła opakowanie chusteczek z kieszeni i chwyciła jedną, w którą wydmuchała nos. Zużytą wyrzuciła do kosza, który stał niedaleko nich. Blondynka odetchnęła z ulgą, gdy bus nareszcie stanął. Chwyciła swoją torbę i opuściła pojazd wraz z czarnowłosym.
- To gdzie jest ta szkoła? - zapytała podekscytowana. Nie mogła się doczekać ujrzenia swojej nowej szkoły.
- Widzisz ten park? - wskazał na coś za jej plecami, więc się odwróciła. Ujrzała piękny park z mnóstwem kolorowych kwiatów. Kiwnęła twierdząco głową.
- Idziesz prosto przez środek i w końcu zobaczysz duży, beżowy budynek.
- Okey, ale mówisz mi to, bo... - przerwał jej.
- Ja nie idę z Tobą. Masz 16 lat, niedługo 17. Chyba wiesz, jak trafić do szkoły?
- No wiem, ale sądziłam, że nie zostawisz mnie w pierwszym dniu szkoły. Proszę, nie znam jeszcze nikogo i... - ponownie jej przerwał, bo wiedział, że zacznie gadać, jak najęta.
- Dobra, młoda. - zaśmiała się. Chwycił ją pod ramię i poszli w stronę pięknego parku.
- Josh... ?
- Tak? - przystanęli. Spojrzał się na nią pytająco.
- A co będzie, jeśli nikt mnie nie polubi? - spuściła głowę.
- Polubią Cię. Na pewno. Nie zamartwiaj sobie takimi głupotami głowy. - uśmiechnął się.
Dalej szli. Dziewczyna ciągle myślała nad tym, czy dobrze się ubrała, jacy są tam nauczyciele, uczniowie... Aż w końcu stanęli przed beżowym budynkiem. ~Dam sobie radę~ delikatnie się uśmiechnęła.
Blondynka dziwnie się czuła, ponieważ dość dużo osób przez cały czas się na nią patrzyło i co chwilę szeptało coś do innych.
- Nie przejmuj się. - szepnął swojej siostrze do ucha.
- Yhym... - spuściła głowę i jej włosy zasłoniły twarz. Kiedy zbliżali się do jakichś drzwi, zagrzmiał dzwonek. Chłopak chwycił ją za nadgarstek, zatrzymują delikatnie.
- Ty idź na lekcję. Nie opuścisz zajęć, a ja pogadam z dyrektorem. Wyjaśnię to i owo.
- Okey. Gdzie mam pierwszą lekcję? - zaczęła się rozglądać.
_ Te drzwi. Twoja klasa. Powodzenia. - wskazał na jej prawą stronę. Spojrzała i zauważyła drzwi. Kiwnęła głową i ruszyła w tamtą stronę. Poprawiła włosy i delikatnie zapukała, po czym weszła do środka. Oczy wszystkich skierowane zostały na nią. ~Jak ja tego nie lubię...~ burknęła w myślach.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się.
- Dzień dobry, Więc to Ty jesteś...
-----------------------------------------------
PS rozdziały są nieco inne
-----------------------------------------------
PS rozdziały są nieco inne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz