31.12.2014

Nowy szablon 'D

Ja zauważyliście jest nowy szablon na blogu. (Serio? Tytuł posta i wygląd mówi za siebie xd)


Szablon pobrałam stąd [ Wioska Szablonów ]
A wykonała go Shalis
❤ ❤ ❤ ❤ 

30.12.2014

Rozdział 8 "Moja dziewczyna"

     Dziewczyna wstała z delikatnym bólem głowy. Wczoraj siedziała do późna przeglądając różne portale społecznościowe zapominając, że dziś ma szkołę.
     Przejechała dłonią po twarzy i zaspanym wzrokiem spojrzała na swój zegarek, który stał na szafce nocnej po jej prawej stronie. 7.48. ~Nie zdążę!~ krzyknęła w myślach i szybko zrywając się z łóżka stanęła przed wielką szafą.
     W pośpiechu wyciągnęła czarne długie legginsy i bluzę w odcieniu niebieskim. Ze szkatułki zabrała ciemne okulary i pobiegła do łazienki.
   
     Kiedy wykonała wszystkie poranne czynności oraz założyła na siebie wcześniej wybrany zestaw, wróciła się do swojego pokoju. Poszukała białych skarpetek i założyła je na swoje małe stopy.
     Spojrzała na swój czarny plecak. ~Dobrze, że się jednak wczoraj spakowałam.~ pomyślała. Chwyciła go orz swój telefon i szybko zbiegła na dół.
     - A ty co tu robisz?! - wrzasnęła zdziwiona.
     - Mamo, zaspałam... zawiozłabyś mnie? Jestem spóźniona... - spytała robiąc błagalną minę.
     - Oczywiście! Leć do samochodu, pójdę po kluczyki. Masz szczęście, że dzisiaj wzięłam wolne. - odpowiedziała, a blondynka natychmiast po założeniu butów pobiegła do samochodu.


     Szybkim tempem podbiegła pod drzwi swojej klasy. Przymknęła delikatnie powieki i zapukała. Usłyszała niewyraźne "proszę" i otworzyła drzwi. Pani McGarner spojrzała na nią krzywo.
     - Spóźniłaś się Martina. Powód? - spytała.
     - Przepraszam, na prawdę nie chciałam, ale zaspałam... - zwinnym ruchem podeszła do ławki i usiadła na krześle, wyciągając podręczniki.
     - No... pierwsza nieobecność. Za karę pójdziesz do tablicy z zadaniem domowym. - westchnęła, chwyciła podręcznik od fizyki i ruszyła pod wskazane miejsce.

     Razem ze swoją przyjaciółką po skończonej lekcji udały się do ubikacji. Blondynka stanęła przed umywalką i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Po chwili ujrzała obok siebie Aimee.
     - Jorge ci mówił, dlaczego nie zaczekaliśmy za tobą i poszłam do domu? - spytała spuszczając głowę. Pokręciła przecząco głową, ale uświadomiła sobie, że ona tego nie widzi.
     - Nie... jak się spytałam co się stało, to powiedział, że jeśli będziesz chciała, to mi to sama wyznasz. Pokłóciliście się, prawda? A już myślałam, że jednak się pogodzicie... - odwróciła się do niej, by widzieć jej twarz. Podniosła głowę i wypuściła powietrze z buzi.
     - Jak wróciłaś się do Art Rebel, to twój brat pożyczył mi telefon, bym mogła zadzwonić do mamy, a sam poszedł zamówić nam napoje. Kiedy skończyłam rozmawiać, chciałam wrócić do Jorge. Wtedy wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Przeprosiłam, a on zaproponował mi kawę. Oczywiście się nie zgodziłam, ale on nalegał. Złapał mnie za pośladek. Jorge mi pomógł i go ode mnie zabrał. Po wszystkim stwierdził, że mnie odprowadzi do domu. Boże... Aimee, wiesz jak się bałam, że coś mi zrobi? - skończyła z drżącym głosem. Brunetka przytuliła ją do siebie,
     - Gdybym wiedziała, nigdy bym was samych nie zostawiła. Ale szczęście, że nic ci jednak nie zrobił. - pocieszała dziewczynę. Usłyszały długi dzwonek świadczący o zakończonej przerwie i rozpoczęciu nowej lekcji.
     - Dobra, chodź, mamy polski. - przytaknęła i poszli pod klasę.



     - Dzień dobry! - krzyknęła blondynka wchodząc do domu rodziny Blanco. Po lekcjach postanowiły sobie zrobić mały wypad na miasto, aby się rozluźnić i po prostu poplotkować.
     Z kuchni wyszła starsza kobieta o długich czarnych włosach i smukłej sylwetce. Wycierała ręce w kwiecistą szmatę. Uśmiechnęła się do dziewczyn.
     - Dzień dobry. I jak tam po szkole?
     - Dobrze. Nic zadanego. A, to jest Martina, moja przyjaciółka. Posiedzimy trochę w domu i pójdziemy na miasto, okay? - skinęła głową. - Dzięki mamo, to my idziemy do mojego pokoju.
     - Miło było poznać.
     - Mnie też. - uśmiechnęła się i podążyła za brunetką do wcześniej wspomnianego pokoju.

     - A widziałaś tę spódniczkę Amandy? Skąd ją wytrzasnęła? - zaśmiała się.
     - Idę do łazienki. - uśmiechnęła się i opuściła pomieszczenie, zostawiając brunetkę samą w pokoju.
     Wyruszyła w stronę ubikacji, kiedy usłyszała śpiew brata swojej przyjaciółki. Przystanęła. ~Odwiedzę go.~ pomyślała i zapukała do niego. Przestał. Zaprosił ją do środka, więc weszła.
     Ukazał swoje śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu. Wstał z łóżka i podszedł do dziewczyny.
     - Hej. - przytulił ją do siebie. - Jak tam?
     - Hej... dobrze. Aimee wie o zamieszaniu przy kupowaniu koktajli. Co u ciebie? - spojrzała mu w oczy. Poczuła się dziwnie i przeszedł ją przyjemny dreszcz. Czuła, jak miękną jej kolana.
     - Cieszę się, że przyszłaś. Tym bardziej, że coś dla ciebie mam. - zrobiła zdziwioną minę.
     - Ale ja... - przerwał jej.
     - Po pierwsze: nie przyjmuję odmowy. Po drugie: jestem ci to winien. - oderwał się od blondynki. Poczuła chłód, bez jego ciepłego ciała, które ją opatulało. Podszedł do komody i wyciągnął z niej czarne pudełko. Podał je Martinie, a ona zaskoczona powoli je otworzyła.
     - To jest telefon. Kupiłeś mi komórkę! - krzyknęła szczęśliwa rzucając mu się na szyję. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
     - Obiecałem. Podoba się? Nie wiedziałem, czy taki kolor ci się spodoba...
     - Oczywiście! Nawet chciałam sobie kupić białą obudowę. Teraz już nie muszę. Na prawdę bardzo ci dziękuję. - usiedli na łóżku.
     - Cieszę się. - dziewczyna zauważyła, że posmutniał, ale nie chciał tego pokazać.
     - Coś się stało?... - spytała delikatnie się do niego przybliżając. Pokręcił głową i podrapał się po nosie.
     - Wiesz... moja dziewczyna niedawno dzwoniła i się pokłóciliśmy. Przepraszam, nie chcę o tym gadać. - przeniósł swój wzrok na nią. Zrobiło jej się smutno, bo dowiedziała się, że ma dziewczynę.
     - Na pewno wszystko będzie dobrze. Nie smuć się. - gestykulowała rękoma.
     - Oby... - mruknął. - Aimee wspominała, że dzisiaj możesz przyjść. Co macie w planach? - zaciekawił się.
     - Wypad na miasto. Być może przejdziemy się gdzieś, do jakiejś kawiarni, albo na zakupy. Chociaż szczerze mówiąc, to nie mam ochoty na chodzenie po sklepach. Przeszłabym się na jakąś imprezę.
     - Mógłbym z wami? Wiem, że to pewnie miał być babski wieczór, czy jak wy to tam nazywacie, ale strasznie mi się nudzi... - zaśmiał się.
     - Jasne! A pro po... Zobaczymy jak tańczysz. - wybuchnęła śmiechem.
     - Ej! - uderzył w nią poduszką. - Tańczę zajebiście. Mogę ci nawet pokazać. Dzisiaj. Chciałaś iść na imprezę, tak? - uśmiechnął się zalotnie, poruszając zabawnie brwiami, co tylko nasiliło śmiech Stoessel.
     - Okay. Zobaczymy, czy mówisz prawdę. Idę do Aimee. - wstała z łóżka i opuściła jego pokój z uśmiechem na ustach.

     - No kurcze, możesz przestać?! - wrzasnęła, kiedy po raz setny Jorge próbował wyrwać jej telefon, podczas gdy blondynka szła nie odzywając się w ogóle, pisząc przez telefon. - JORGE! - wydarła się, a on w końcu pod siłą jej głosu przestał i zmienił miejsce. Szedł obok niższej dziewczyny, która z kimś zawzięcie pisała przez nowy telefon. Zaśmiała się pod nosem.
     - Z kim ty tak piszesz? - zdziwił się. Spojrzała na niego.
     - A co? - podniosła jedną brew do góry, co musiało śmiesznie wyglądać.
     - No z kim... Powiedz. - położył swoją dłoń na jej talii z lewej strony.
     - Nie przymilaj się do mnie. - zaśmiała się, chociaż ucieszył ją ten gest oraz poczuła takie miłe coś w brzuchu. - Z Ruggero.
     - Uuu... Kto to? - poruszał zabawnie brwiami.
     - Mój kuzyn. - uderzyła go łokciem w brzuch. - Aż tak daleko jest ten klub? - spytała. Idą już od ponad 20 minut.
     - Jeszcze kawałek Marudo.
     - Nie jestem marudą! - krzyknęła ze śmiechem.
     - Oj, jesteś.
     - Co?... Ale... - przerwał jej.
     - Już jesteśmy. Chodźcie. - otworzył im drzwi jak dżentelmen i przepuścił, po czym sam wszedł do lokalu.


----------------------------------------------------------------------------
Hej, hej, hej ;D
W następnym rozdziale będzie ich "imprezka" xd
Mam już nawet pomysł ;d
Zapraszam też na moje inne blogi ;d
Skinny Love ❤
Życie Martiny
PS Niedługo zrobię zakładkę "Zaproś do siebie" oraz Spis Treści ;d

1.12.2014

Rozdział 7 "Coś tu się szykuje"

     - Hej, już okey? - spytał lekko schylając się do jej twarzy.
     - Jorge dziękuję ci za pomoc, ale chyba już wrócę do domu. - oderwała się od niego spoglądając mu w oczy.
     - W takim razie cię odprowadzę.
     - Dziękuję - była mu bardzo wdzięczna. - A co z Aimee?
     - Napiszę jej sms'a, że poszliśmy do domu. Chodź.
     Chłopak stanął obok niej i wrócili do lokalu. Odebrali swoje shake i Jorge odprowadził dziewczynę do domu.


     Kiedy w końcu doszli do celu stanęli przed jej drzwiami. Dziewczyna nie wiedziała co ma powiedzieć. Nie miała pojęcia jak zacząć swoją wypowiedź. Ale on zrobił to za nią.
     - To jak? Poradzisz sobie? - martwił się o nią. Nie wiedział właściwie dlaczego, ale wmawiał sobie, że to dlatego, bo widział, jak ktoś chciał zrobić jej krzywdę.
     - Tak, tak... To cześć. - spuściła głowę i położyła dłoń na klamce.
     - Pa... - burknął i już chciał odejść, jednak blondynka szybko zdecydowała się zatrzymać go łapiąc go za kurtkę. Odwrócił się i spojrzał się na nią wzrokiem, który mówił "coś się dzieje?".
     - Dziękuję... - wtuliła się w niego. Jorge położył swoją prawą rękę na jej plecy i opuszkami palców przejechał po jej włosach. Stali tak przez chwilę. Dziewczyna była mu bardzo wdzięczna.
     - Już jest okey? - zapytał delikatnie ją od siebie odsuwając. Przysunął twarz do twarzy blondynki i spojrzał w jej czekoladowe oczy.
     - No... tak, wszystko w porządku. Naprawdę ci dziękuję.
     - Nie masz za co, postąpiłem tak, jak postąpiłby każ... - przerwał, gdyż usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Martina szybko się od niego wyrwała i spojrzała ze strachem na swojego brata, który widząc ich reakcję wybuchnął śmiechem.
     - Spokojnie, to tylko ja... ale mieliście miny! - potrząsał workiem, by zobaczyli, że po prostu wyszedł wyrzucić śmieci. - Oj, Martina, ale zachowując powagę, kto to? Twój nowy chłopak? - wyszczerzył się do zmieszanego bruneta.
     - Nie, nie... to nie jest mój chłopak. Odprowadził mnie do domu.
     - I się przytulaliście? Nie ładnie kłamać. - zaśmiał się i odszedł do kubłów ze śmieciami.
     - Nie przejmuj się nim, lubi żartować. Jeszcze raz ci dziękuję i do zobaczenia.
     - Nie masz za co, zrobiłbym to jeszcze raz. Do zobaczenia jutro. - musnął swoimi ciepłymi wargami jej zimny policzek i zniknął za bramą, wcześniej jej machając. Kiedy wrócił Josh od razu dorzucił swoje trzy grosze.
     - Coś tu się szykuje. - za co dostał z bara od siostry i oboje weszli do domu.


     Dziewczyna właśnie leżała w swoim pokoju na łóżku odrabiając zadaną pracę domową. Jakoś sobie radziła. Jednak, gdy tylko dotknęła zeszytu od matematyki skrzywiła się.
     - O matko... - jęknęła przeciągając samogłoski. Wzięła zeszyt do ręki i ruszyła w stronę pokoju swojego brata. Delikatnie zapukała, nie czekając na odpowiedź - weszła.
     - Hej brat, pomożesz mi z matmą? - rzuciła się na łóżko podając mu zeszyt.
     - Skoro muszę - przewrócił oczami. - ale coś za coś.
     - Nie możesz po prostu mi pomóc?
     - Okey... - zabrali się do zadań. Tak siedziała z nim do końca tego dnia.

-------------------------------------------------------------------------------
No hej, hej.
Wiem, długo nie było rozdziału ale tak:
- szkoła, 
- brak weny,
- brak komentarzy,
- brak czasu.
Przepraszam. Wiem, że daję wam jakieś krótkie badziewie, ale powiedziałam sobie, że to napiszę. Usiadłam i.... coś wyszło xd
Do następnego ;x
Pozdrawiam ~c~

22.11.2014

Rozdział 6 "Nie martw się, już go nie zobaczysz"







6





     - Możesz przestać się wiercić? - spytał trochę poddenerwowany.
     - Ciekawe czyja to wina! - krzyknęła poirytowana.
     - Moja! Przeprosiłem cię, więc mogłabyś się przynajmniej zamknąć, bo próbuję ci wyciągnąć to cholerne szkło z twojej dłoni! - dziewczyna momentalnie się zamknęła.
     - I jak ci idzie? - do łazienki weszła Aimee. Martwiła się o przyjaciółkę, pomimo ostatniej kłótni.
     - Dobrze, ale pani gaduła ciągle zrzędzi. - był zły na nią. 
     - Co?! Ja nie zrzędzę i nie jestem gadułą! - westchnął przewracając oczami.
     - Już - odparł i odsunął się od dziewczyny. - Przepraszam jeszcze raz, nie wiedziałem, że tam byłaś...
     - Nooo... tak samo jak w parku.
     - To było przez przypadek!
     - No i?! - wrzasnęła. 
     - Czekaj, czekaj... to wy się już widzieliście? - spytała zdziwiona brunetka.
     - Niestety tak. - odparła, przewiesiła torebkę przez ramię, przez co ją trochę zabolały ręce i szybko poszła do pokoju Aimee. Zabrała z niego swoje zakupy i żegnając się z przyjaciółką opuściła budynek.




     - Już jestem - powiedziała wchodząc do domu. - Halo?
     Zapytała się, jednak usłyszała głuchą ciszę. Posmutniała. Kolejny raz wyszli bez niej z domu. Usiadła na kanapie i westchnęła. Włączyła telewizor. Poszła do kuchni. Z szafek powyciągała różne smakołyki i wróciła do salonu. Postawiła wszystkie rzeczy na stole i pobiegła do swojego pokoju. Rozejrzała się i po kilku minutach odnalazła koc.
     Wróciła się do salonu i wygodnie położyła na kanapie. Chwyciła pilot i zaczęła szukać jakiegoś filmu. W końcu znudziło jej się to i zostawiła na jednym programie.~Akurat reklamy...~ Chciała przełączyć, gdy nagle pokazała się następna.
     - Lubisz śpiewać? Tańczyć? Grać na instrumentach? Jeśli tak, to ta szkoła idealnie pasuje do ciebie! [...] Przejdź egzamin i jesteś członkiem naszej szkoły muzycznej, która mieści się na ulicy Av Rivadavia w Buenos Aires. [...] Egzaminy od 15 do 25 września w godzinach 12.30 - 17.00 .
      Zaciekawiło ją to. ~Jutro pogadam z rodzicami~ pomyślała i zostawiła na tym kanale. Leciał akurat film "Gwiazd naszych wina". Co prawda widziała ten wyciskacz łez, ale miała ochotę obejrzeć to ponownie. Chociaż i tak w połowie usnęła z paczką żelków w ręce, rozsypując ich trochę na swój brzuch.


     - No ale mamo!!! - zbudziła się przez wrzaski swojego brata. Jęknęła i zarzuciła koc na głowę. Usłyszała kolejne krzyki Josh'a.
     - Moglibyście być ciszej?! - po czym wstała zrzucając żelki ze swojego ciała. Zdziwiła się i poszła do swojego pokoju.
     Ziewnęła rzucając się na łóżko.
     - Kocham cię, moje łóżeczko... - już prawie znowu miała zasnąć, lecz do środka wszedł jej brat.
     - Młoda, ktoś do ciebie.
     - Która godzina?
     - E... nie wiem... coś około 12? - powiedział i opuścił pomieszczenie. Momentalnie się podniosła.
     - Co?! - krzyknęła przypominając sobie o rozmowie z Aimee podczas wczorajszych zakupów.

     - Widzimy się jutro? - spytała brunetka przeglądając kolejne wieszaki z ubraniami.
     - Jasne! - zgodziła się bez wahania.
     - To może być o 12.00? Poznam cię z kimś. - zachichotała.
     - Okey... - przeciągnęła.

     

     - Przepraszam, że musiałaś... - przerwała, kiedy zauważyła Jorge. Zdenerwowała  się. - co on tutaj robi?
      - No nie złość się... a i tak mówiłam, że kogoś poznasz. Nie miałam pojęcia, że się wcześniej spotkacie.
     - No... okey. To gdzie idziemy?
     - Na początku do Art Rebel, gdzie dzisiaj mój chłopak i brat grają koncert, a potem na shake.
     - Nie wiedziałam, że masz chłopaka - zdziwiła się. - a tak poza tym, słyszeliście o Studio ON BEAT?
     - Tak, chodzę do tej szkoły - oznajmił brunet. - a co?
     - Chciałabym się zapisać.
     - Może jutro, jeśli byś chciała, to oprowadziłbym cię po niej? - zapytał delikatnie unosząc swe brwi w górę. W głębi duszy chciał, by się zgodziła.
     - No... okey. Pójdziemy jutro - podeszła do wieszaka, z którego zabrała szary płaszcz, po czym założyła go na siebie. Z szafki wyciągnęła swoje czarne koturny i po chwili były już na jej nogach. Uśmiechnęła się do siebie i odwróciła w stronę przyjaciółki. - Idziecie?
     - Jasne.


     Właśnie wracają z koncertu. Martinie się bardzo podobało. Samo miejsce było niesamowite. Poznała chłopaka Aimee - Bobby'iego, dowiedziała się, że Jorge wspaniale śpiewa... Oprócz chłopaka swojej przyjaciółki poznała również innych znajomych brązowowłosej.
     Teraz całą trójką idą do knajpki na shake. Między nimi jest cisza, którą przerywa siostra genialnego wokalisty.
     - Bobby mi pisze, że zapomniałam mp3 z Art Rebel. Pójdziecie sami? Zaraz wrócę. - kiwnęli głowami i po chwili już jej nie było.
     - Jaki smak zamawiasz? - postanowił zapytać. Spojrzała na niego.
     - Czekoladowy. Kocham ten smak - lekko się zaśmiała. - a ty?
     - Śmietankowy. - uśmiechnął się. Weszli do lokalu.
     - Zamówisz? Oddam ci kasę, a muszę zadzwonić - przypomniała sobie o nic nieświadomych rodzicach. Chłopak przytaknął głową, - A dasz telefon? - spytała delikatnie się rumieniąc.
     - Jasne. - wyciągnął swojego białego iPhone'a z kieszeni i podał brunetce. Podziękowała uśmiechem i wyszła przed lokal. Wpisała numer swojej mamy i przyłożyła urządzenie do ucha.
     - Dzień dobry.
     - Cześć mama, jestem z przyjaciółmi na shake'u, niedługo wrócę do domu.
     - A czemu wcześniej nic nie powiedziałaś? I dlaczego nie dzwonisz ze swojej komórki? - wpadła.
     - Yyymm... bateria mi padła.
     - Okey. Najpóźniej w domu za dwie godziny. Cześć.
     - Na razie. - rozłączyła się. Odwróciła się w celu, by wrócić do bruneta, lecz wpadła na wysokiego przystojnego blondyna, Speszyła się.
     - Przepraszam, ja... - przerwał jej.
     - Nic się nie stało. Może miałaby pani ochotę na kawę? - uśmiechnął się,
     - Bardzo ci dziękuję, ale... - kolejny raz jej przerwał.
     - Miałaby pani ochotę na kawę? - spytał podnosząc głos. Zaskoczyło ją to.
     - Nie, nie miałabym... - ponownie to zrobił.
     - Miałabyś ochotę?! - poczuła jego rękę tam, gdzie nie powinna. Przeraziła się. Serce biło jej jak szalone.
     - Zostaw mnie! - wrzasnęła i zaczęła się mu wyrywać, jednak bez skutku. Dopiero ktoś go od niej odepchnął. Spojrzała na swojego wybawiciela. Stał tam wściekły Blanco.
      - Masz wstać, przeprosić ją i stąd znikać. - wycedził lodowatym tonem przez zęby. Zdziwiła się jego reakcji.
     - Sorry.. - bąknął i szybko stąd zwiał. Blondynka była wstrząśnięta. Pomyślała co by się stało, gdyby nie przyszedł. Z nerwów do oczu napłynęły jej łzy. Chłopak widząc to podszedł do niej i otworzył ramiona.
     - Nie płacz mi tu tylko... - wtuliła się w niego i pomimo tych słów wybuchnęła płaczem. Zrobiło mu się przykro. - Nic ci nie zrobił? - kiwnęła przecząco głową. - Nie martw się, już go nie zobaczysz. Zadbam o to. 
     



     

      
     
      

      






18.11.2014

Rozdział 5 "Jestem jej bratem"








5





     - Hejka! Już wróciłam! - krzyknęła wchodząc do domu. Pierwsze co zrobiła, to udała się do kuchni. Poczuła charakterystyczny zapach dla spaghetti. Uśmiechnęła się. Uwielbiała to danie.
     Nagle do środka weszła rodzicielka blondynki.
     - O, cześć kochanie. Nałożyć Ci obiadu? 
     - Oczywiście. Tylko najpierw odłożę torby do pokoju. 

     - Josh! - krzyknęła na cały dom. Powód? Znalazła pod łóżkiem talerz z resztkami po kurczaku. Od kilku dni zastanawiało ją, co tak śmierdzi. Była na maksa wkurzona. Wbiegła do jego pokoju z talerzykiem w ręce.
     - Co, to, jest?!?! - chłopak odwrócił wzrok od laptopa i wybuchnął śmiechem. - To cię bawi?! 
     - Tak? - ponownie wybuchnął śmiechem. - Oj, siorka nie wkurzaj się, przecież ci zostawiłem - zaśmiał się.
     - Extra! - krzyknęła rzucając talerz na jego łóżko. Wybiegła z jego pokoju. 
     
     Usiadła na kanapie w salonie ciesząc się, że jutro jest sobota. Włączyła telewizor i zaczęła oglądać serial. 
     Niestety ktoś przerwał jej tą czynność zakrywając dziewczynie oczy dłońmi. Była zaskoczona, ale poczuła te truskawkowe perfumy.
     - Aimee? Co ty robisz? - spytała zdziwiona. Brunetka zdjęła ręce z jej twarzy i usiadła obok na kanapie. 
     - Pójdziesz ze mną na zakupy? Błagam - odparła z wesołą miną. 
     - Okey - uśmiechnęła się. - Nie długo i tak bym musiała iść na zakupy. 
     - Dzięki. No to się zbieraj. Czekam w kuchni, twoja mama upiekła babeczki - zaśmiała się. 
     - Dobra, leć.
     
     - A ten? - spytała brunetka pokazując różowy sweter swojej przyjaciółce. Ta, zmarszczyła czoło.
     - Niee... 
     - Dlaczego? - spytała wyraźnie zdziwiona.
     - Nie lubię takich. - oznajmiła krótko.
     - Chodzi o kolor?
     - Nie, nie lubię po prostu takich swetrów, jaki mi pokazałaś. - wytłumaczyła. 

     - A to? - spytała idąc do niej z jeans'ową bluzką bez ramion. Od razu spodobała się Martinie.
     - Oczywiście. Pójdę przymierzyć, a potem poszukam sobie do tego spódniczki. A ty coś już znalazłaś?
     - Tak. Mam... czarne trampki z ćwiekami, te czarne legginsy z poprzedniego sklepu i ten biały sweterek z New Jorker'a. To tyle.
     Blondynka uśmiechnęła się do przyjaciółki, po czym udała się do przebieralni.

     Po udanych zakupach poszły do domu Aimee. Przez całą drogę rozmawiały, śmiały się... Aż w końcu dotarli. Brunetka wyciągnęła z kieszeni klucze i weszli do środka.
      - Po prawo jest kuchnia. Pójdziesz zrobić herbatę, a ja w tym czasie zaniosę rzeczy na górę i nie wiem, przyniosę jakiś film? - spytała podnosząc brwi do góry.
     - Okey. Ale nie bierz jakiś starych. - zaśmiała się i udała się do kuchni.
     Zaczęła szukać po szafkach szklanek, aż je odnalazła. Postawiła je na blacie i podeszła do gazówki. Ściągnęła czajnik, d którego nalała wody i z powrotem odstawiła na miejsce odkręcając gaz. Przeszukała następne szafki, by odnaleźć saszetki z herbatą.
      Gdy już wszystko zostało przyszykowane ustawiła gorącą ciecz na tacce. Łokciem próbowała otworzyć drzwi, kiedy nagle same to zrobiły. Dziewczynie tacka wypadła z rąk, przez co rozbiły się szklanki, herbata pływała po całej podłodze, a drzwi popchnęły ją na odłamki szkła. Syknęła bardzo głośno i spróbowała się podnieść.
      - Nic Ci nie jest?! - krzyknął znajomy głos za nią. Spojrzała na tą osobę i ujrzała tego samego chłopaka, który jej zniszczył, co prawda nieumyślnie, ale zniszczył telefon. Jeszcze bardziej się zdenerwowała.
      Wstała z pomocą "kolegi" i obejrzała swoje dłonie. Były całe we krwi.
      - Chodź do łazienki, opatrzę Ci tą ranę.
      - Co ty tu robisz? - spytała z krzywą miną czując pieczenie na rękach.
      - Jestem bratem Aimee... To z nią tu przyszłaś?
      - Tak-k... - spojrzała mu w oczy.
      Chwycił delikatnie jej ramię i udali się w stronę ubikacji. Przechodzili przez salon, a ze schodów schodziła  brunetka. Kiedy ujrzała swoją przyjaciółkę wytrzeszczyła oczy.
     - Co ci się stało? - momentalnie spytała.
     - Twój braciszek uderzył mnie drzwiami, przez co wypadła mi tacka z napojami, na które wpadłam. Stłukły się szklanki. - weszli do toalety. Chłopak zaczął szukać apteczki po szafkach, aż w końcu ją znalazł.
     - Będzie trochę szczypało... - ostrzegł i zabrał się do zaopatrzenia ran.

Rozdział 4 "Odkupie Ci go"








4





     Blondynka właśnie szła do szkoły. Przed chwilą wysadził ją autobus. Na pierwszej lekcji miała muzykę. Wyjęła z kieszeni swoją
komórkę i gdy chciała go odblokować, na kogoś wpadła. Podniosła głowę do góry i ujrzała przystojnego szatyna.
     - Cześć. To pewnie Ty jesteś tą nową uczennicą w naszej szkole? - zapytał uśmiechając się delikatnie.
     - Tak. Martina. 
     - Ansel. Jak widzę same ładne dziewczyny do nas przychodzą. - zaśmiał się. Stoessel również. Spuściła głowę, gdy poczuła, jak na jej policzki wkraczają rumieńce.
     - Do której chodzisz klasy? - spytał po chwili.
     - Do 3 gimnazjum, a Ty? - przygryzła dolną wargę.
     - Do 3. Gimnazjum oczywiście. - zażartował.
     - Nie widziałam Cię wczoraj w klasie... - zaciekawiła się.
     - Małe wagary... - zmarszczył nos. - Wiesz co? Może spotkalibyśmy się po szkole? Mam trening koszykówki, ale zawsze możesz przyjść i popatrzeć. Przedstawiłbym Cię moim kumplom. - dziewczyna nie mogła wierzyć własnym uszom. On ją zaprosił na spotkanie po szkole. ~Randka?!~ pomyślała i poczuła, jak serce wali jej oszalałe. Przytaknęła delikatnie głową. Chłopak uśmiechnął się zalotnie i zbliżył.
     - Fajnie. To do zobaczenia. - i ucałował jej polik. Wolnym krokiem odszedł machając w jej stronę. Odmachała mu, a gdy zniknął z zasięgu jej wzroku, odetchnęła. Ale zaraz sobie przypomniała wczorajszą rozmowę z mamą.

     - Ale mamo! - krzyknęła.
     - Bez dyskusji! A teraz idź się połóż do spania, bo jutro masz pierwszą lekcje. 
     - Co?! - wściekła się.
     - To. Masz ze szkoły od razu przyjść do domu. Chwile po zajęciach masz dodatkową lekcję z matematyki. Dobranoc.
     - Ale... - przerwała jej rodzicielka.
     - Dobranoc. - po minie i tonie głosu matki, Martina zrezygnowana pobiegła do swojego pokoju.

     ~Ugh!~ warknęła. ~I tak się z nim spotkam. Niczego mi nie zabroni.~ Usłyszała dzwonek i szybko wbiegła do budynku. 


     Dziewczyna pisała notatkę w zeszycie, kiedy poczuła na dłoni dotyk Aimee. Spojrzała w tamtą stronę i ujrzała leżącą obok zwiniętą kartkę. Wzięła ją do ręki i rozwinęła.
~Jak tam?? Nie gadaliśmy ze sb od rana xD~
     Zaśmiała się. Zabrała długopis i kiedy napisała, zwinęła kartkę i podsunęła koleżance.
~Dobrze ;D Po szkole spotykam się z Ansel'em ^^ Opowiesz mi coś o nim??~
     Spojrzała na jej twarz. Nie była zadowolona z odpowiedzi, którą uzyskała. Blondynka zdziwiła się. Kiedy już dostała kartkę, wzięła się za czytanie.
~Martina, nie radzę. Tak, jest przystojny, zabawny, miły... Ale on nie lubi długich związków. Naprawdę, odpuść sb go... Nie jest Cb wart.~
     Martina przekręciła głowę w jej stronę i gdy już miała coś powiedzieć Winslet podeszła do ich ławki.
     - O czym dziewczęta tak zawzięcie piszecie? Być może o temacie dzisiejszej lekcji, hmm? - spytała ironicznie.
     - Nie, przepraszamy bardzo. To się więcej nie powtórzy. - wybawiła Aimee od odpowiedzi, bo nauczycielka patrzyła się na brunetkę.
     - Dobrze, ale uważajcie na lekcji. - westchnęła. Dziewczyny spojrzały na siebie i się uśmiechnęły.


     Gdy zajęcia się nareszcie skończyły, blondynka wyszła przed szkołę, gdzie czekał na nią Ansel.
    - Hej. - uśmiechnęła się.
    - Cześć. To co? Idziemy. - szli bardzo blisko siebie w stronę orlika. Cały czas zawzięcie o czymś rozmawiali. Nagle przypomniało jej się o dwóch rzeczach.
     1. Mama czeka na nią w domu i już ma przechlapane.
     2. Miała pogadać z niemówiącym chłopakiem.
     ~Jutro z nim spróbuję pogadać.~ pomyślała.
     - Coś się stało? - zapytał, gdy nie odzywała się przez dłuższy czas.
     - Nie, nic... - przechodzili obok baru, skąd dochodziły dźwięki ulubionej piosenki Martiny. Zaczęła ją sobie nucić pod nosem.
     - Ładnie śpiewasz. - mruknął jej do ucha. Jego oddech delikatnie muskał jej szyję. Kolejny raz spłonęła rumieńcem. 
     - Martina?! - krzyknął głos za nią. Wiedziała do kogo należał. Zrezygnowana odwróciła się. Westchnęła na widok tej osoby. Zobaczyła Aimee. Zaklęła w duchu.
     - Przecież... Ostrzegałam Cię, a Ty... co Ty z nim robisz?! - spuściła głowę.
     - Okey... Martina, wiesz co, spotkamy się jutro. - ucałował jej polik i odszedł zawiedziony.
     - No i co zrobiłaś?! Poszedł sobie!
     - No i dobrze! Przez niego było by Ci źle. Martina on pali, ćpie, a Ty chcesz z nim chodzić?
     - Już wiem o co Ci chodzi... Jest Ci głupio, bo umówił się ze mną, a nie z Tobą! Już kumam! Myślałam, że jesteśmy koleżankami!
     - Koleżankami?... Ja myślałam, że przyjaciółkami... - brunetka nie dowierzała.
     - Już teraz nie. - odeszła. Blondynka westchnęła i sięgnęła telefon. Wybrała numer brata. Komórkę przyłożyła do ucha. Poczuła, jak łza napływa jej do oczu. ~Nie płacz idiotko.~ 
     - Halo? Martina?
     - Tak, tak... Odebrałbyś mnie ze szkoły? - spytała z nadzieją, że nie będzie pytać dlaczego nie pojechała autobusem.
     - A bus? - zaklęła w duchu.
     - Nie zdążyłam. - skłamała, co było poniekąd prawdą. Bo w końcu na autobus już nie zdąży.
     - Okey... Czekaj pod szkołą. - rozłączył się. Zła skierowała się pod budynek.



     - Dziewczyno gdzieś Ty była! - od samego progu "przywitała" ją mama.
     - Nie Twoja sprawa. - burknęła i gdy chciała odejść do swojego pokoju, matka chwyciła ją za ramiona.
     - Po pierwsze: nie odzywaj się tak do mnie młoda panno, a po drugie: na górze cały czas czeka na Ciebie Twój korepetytor. Tak więc miłego uczenia się. - uśmiechnęła się do niej sztucznie. Martina jeszcze bardziej wściekła pobiegła do swojego pokoju.
     Matka nie żartowała. Wysoki czarnowłosy chłopak siedział na jej łóżku.
     - O Boże... - burknęła pod nosem. - Wiesz, że tylko tracisz ze mną czas? - zapytała ironicznie.
     - Przyszedłem Ci pomóc, a nie odliczać minuty do końca. Będę z Tobą siedział nawet cały dzień, jeśli trzeba by było. A tak w ogóle to jestem Adam. Jestem o dwa lata starszy od Ciebie. - dziewczyna się zdziwiła. Wyglądał na starszego.
     - Chodzisz tu do szkoły? - zżerała ją ciekawość. W końcu ich szkoła była połączona z liceum.
     - Tak. Jakbyś miała jakiś problem w szkole, to poszukaj mnie na przerwie i Ci pomogę.
     - Nie, dzięki. Ansel mi pomoże. - chłopak, gdy usłyszał imię swojego niegdyś najlepszego kumpla zdziwił się.
     - Ansel? Elgort?
     - Tak. A co w tym dziwnego? - zdenerwowała się. Każdy będzie próbował ją do zmiany zdania na jego temat?
     - No bo on...wiesz... sprawia wrażenie miłego itd., ale gdy już dostanie to, czego chce, to jest sobą, czyli zimnym, chamskim dupkiem. Uwierz mi.
     - Odwalcie się od niego, okey? - chłopak chwycił ją za ręce.
     - Jak długo go znasz? - zapytał, a ta spuściła głowę. - Widzisz? Wcale go nie znasz. Poczekaj dwa dni, jeśli będziesz go ignorować, to pokaże swoją prawdziwą twarz.
    - Okey... zabierzmy się do pracy... - powiedziała smutna.

     - Dzięki, że mi pomogłeś. - powiedziała stojąc z chłopakiem przy drzwiach.
     - No masz za co. - zażartował. Zaśmiali się. - Jeszcze nigdy nie miałem uczyć takiej kujonki.
     - Ej! - dźgnęła go palcem w brzuch.
     - Dobra, ja już spadam. Do jutra. - podszedł do dziewczyny i ją przytulił. Martina się uśmiechnęła.
     - Pa. - odpowiedziała po oderwaniu i Adam wyszedł. Zamknęła za nim drzwi i pobiegła do swojego pokoju.


     Dziewczyna właśnie opuściła autobus. Tradycyjnie poszła przez park. Sięgnęła torbę, by wyciągnąć komórkę, która zaczęła wydzwaniać. Kiedy wreszcie ją znalazła poczuła ból w okolicach ramienia i po chwili leżała na zimnym chodniku. Spojrzała na sprawcę i dostrzegła wysokiego bruneta ubranego w niebieską koszulkę, czerwony sweter, białe rurki i czarne buty nike. On szybko chwycił ją za ramiona i podniósł.
     - Przepraszam, ja na prawdę nie chciałem... - było mu wstyd, że wpadł na dziewczynę. 
     - Dobra, już... - przerwał jej.
     - Nic Ci nie jest? - zapytał dla pewności. Martina spojrzała mu w oczy i dziwnie się poczuła.
     - Nie, nic... - podniosła swój telefon, jednocześnie odrywając się od chłopaka. Był cały zniszczony. - Oprócz tego, że zepsułeś mi telefon! - krzyknęła zrezygnowana. Wiedziała, że ma przechlapane. Chłopak poczuł ogromne poczucie winy.
     - Ja, przepraszam, odkupie Ci go. 
     Wtedy z daleka usłyszała dzwonek szkolny. Skojarzyła fakty.
    - O nie! Mam teraz lekcje! - krzyknęła i spojrzała na chodnik, by zobaczyć, czy nie wypadło jej nic z torby. Wszystko na swoim miejscu. - Muszę lecieć na lekcje, na razie. - powiedziała zła. Chciała go wyminąć ale jej nie pozwolił.
     - Chodzisz do tej szkoły za rogiem?
     - Tak. - ponownie chciała go wyminąć, ale i ta próba jej się nie udała. 
     - Poczekaj na mnie po zajęciach to pogadamy o tym telefonie. - zauważyła, że mu przykro z tego, co się stało. I to była prawda. Cholernie mu było przykro, w końcu zepsuł coś, co nie jest tanie, i nie jego.  
     - Okey. Pa.
     Tym razem wyminęła go z powodzeniem, Przez cały ten czas czuła się dziwnie. 


     - No to dzisiaj do odpowiedzi przyjdzie... pani Stoessel. Pokaż nam czego się nauczyłaś w starej szkole. - dziewczyna niechętnie wstała z krzesła. Aimee posłała jej lekki uśmiech. Blondynka stanęła pod tablicą. 
     - No dobrze. Umiesz obliczać kąty padania promieni słonecznych? Co prawda powinnaś już umieć, ale czy to pamiętasz. - zapytała nauczycielka.
     - Tak. - pamiętała to z wczorajszych korków z Adamem. Na początku uczyli się matematyki, tak, jak mieli ustalone, ale chłopak zgodził się jej pomóc też w innych przedmiotach.
     Pani McStanley wypisała jej współrzędne dla Nowego Jorku i kazała obliczyć. Dziewczynie nie szło idealnie, ale większość wiedziała co ma zrobić. Dostała 5- za te drobne pomyłki. Szczęśliwa wróciła na swoje miejsce.


     Po skończonych zajęciach wyszła ze szkoły. Dzisiaj w ogóle nie widziała Ansela. Szła już na przystanek autobusowy, kiedy poczuła czyjś nacisk na jej nadgarstku. Odwróciła głowę i ujrzała chłopaka z parku.
      - Spóźnię się na autobus. - nie zwracała na niego uwagę.
     - Ale... - przerwała mu.
     - Spóźnię się znowu przez Ciebie. - syknęła. Zrobiło jej się przykro. Szybko przeszła przez park i wsiadła do stojącego busa. Zajęła swoje miejsce i czekała, aż ruszą. I "tak jakoś" zaczęła nieświadomie o nim myśleć. Zastanawiało ją jak ma na imię, nazwisko, ile ma lat... A przed chwilą go spławiła. A chciał dobrze. Chciał odkupić zniszczoną rzecz. Jej rodzice nie będą zadowoleni...

Rozdział 3 "Nienawidzę was!"







3





     - Już rozumiesz? - spytała się Aimee. Blondynka pokręciła przecząco głową i spuściła ją na dół.
     - No ale się nie poddawaj. Chodź. Wytłumaczę Ci to jeszcze raz i przejdziemy do angielskiego, okey? - przytaknęła. 
     Zaczęły od nowa tłuc chemie. Po jakiejś półgodzinie zabrały się za angielski. Martina nadal nie rozumiała po części chemii, ale wiedziała, że jak na razie ma dosyć. 


     - Martina masz przyjść na... Kto to? - przerwał na widok ładnej brunetki. Uśmiechnął się do niej.
     - To jest Aimee. Koleżanka z ławki, pomaga mi w lekcjach.
     - Ładną masz koleżankę... No więc Aimee. Zechciałabyś zjeść z nami kolację? 
     - Jasne, skoro to nie problem. 
    - Okey. To chodźcie. - we trójkę zeszli na dół do jadalni. 
    Rodzice Stoessel co chwila pytali o coś Aimee, co blondynkę denerwowało. Zawsze to robili. Jak poznawała kogoś nowego to podpytywali ich o jakieś rzeczy, a potem stwierdzali czy "może się z nią kolegować". Nie lubiła tego.

     Kiedy w końcu skończyli jeść razem z brunetką poszły do pokoju. Tam dziewczyna podziękowała za naukę i Aimee poszła do domu. Martina rzuciła się na łóżko i zaczęła wspominać dzisiejszy dzień. Ten chłopak... sprawiał wrażenie tajemniczego. Postanowiła jutro z nim pogadać. Albo po prostu ona będzie mówić, a on słuchać, o ile nie wyjdzie w połowie zdania.
     - Martina! Choć na chwilkę!
     - Zaraz! - westchnęła i posprzątała książki, zeszyty, piórniki. Po czym zeszła na dół, do swojej mamy.
     - Tak? - spytała podnosząc brwi do góry. Obawiała się, że jednak jej rodzice pomimo jej sprzeciw przez całe lato, umówili ją na korki z matematyki. Niestety z tego była najgorsza. Niczego tak bardzo nienawidziła. No, być może oprócz biologii.
     - Pamiętasz o tych korkach z matematyki? - dziewczyna zaklęła w duchu.
     - Tak, pamiętam, że wyraźnie mówiłam Ci, że nie chcę żadnych dodatkowych zajęć! I jak myślisz, że będę na nie chodzić, to się grubo mylisz!
     - Oj, kochanie, nie będziesz musiała nigdzie chodzić. - blondynka odetchnęła. - Bo zajęcia masz w domu.
     - Ugh!!! Nienawidzę was! - krzyknęła i pobiegła do swojego pokoju. Trzasnęła drzwiami, po czym zakluczyła je. Rzuciła się na łóżko i westchnęła.

    

Rozdział 2 "On nie mówi"







2







    - Dzień dobry. T właśnie jesteś nową uczennicą? Proszę, usiądź sobie przy wolnym stoliku. - spuściła głowę na dół i szukała czegoś w dzienniku.
     Dziewczyna rozejrzała się po klasie. Znalazła dwa wolne miejsca. Gdyby wybrała pierwsze, byłby to chłopak, o brązowych włosach. Zaś gdyby wybrała drugie, siedziałaby z dziewczyną o podobnym kolorze włosów. Wybrała więc przyjazną brunetkę.
     - Siemka. Dobrze, że usiadłaś ze mną.
     - A to dlaczego? Coś z nim nie tak? - spojrzała się na niego. Dziwnym trafem, on też na nią patrzył, jednak po chwili odwrócił wzrok.
     - Z nikim nie gada od czasu, gdy zmarła jego dziewczyna. - zrobiło jej się przykro.
     - Aha... - odwróciła się i nauczycielka poprosiła ją o powstanie. 
     - Opowiedz nam coś o sobie.
     - Ymm... Mam na imię Martina Stoessel. Interesuję się sztuką. Rysuję, maluję, szkicuję... Nie mam pojęcia co wam jeszcze o mnie powiedzieć.
     - Masz chłopaka? - spytał jakiś chłopak zabawnie poruszając brwiami, co wywołało napad śmiechu całej klasy.
     - Okeeey... dziwne pytanie, ale nie. Nie mam.
     - No to może Martina... masz jakieś rodzeństwo? Albo opowiesz nam czym zajmują się Twoi rodzice?
     - Mam brata Josh'a. Jest ode mnie o trzy lata starszy. Moja mama zajmuje się projektowaniem ubrań, a tata mechanikiem. Mieszkam tutaj od sierpnia.
     - Dobrze, dziękuję Ci. Mam nadzieję, że przyjmiecie swoją nową koleżankę ciepło i nie będzie żadnych komplikacji. A teraz wracamy do lekcji. Wyciągamy zeszyty od biologii i zapisujemy lekcję, temat.



     Kiedy blondynka usłyszała dzwonek na przerwę, ucieszyła się. Nienawidziła biologii. Wrzuciła książki do torby i wstała szybko z krzesła. Chciała jak najszybciej stać obok swojego brata.
     Dlatego przez przypadek na kogoś wpadła. Podniosła głowę do góry i ujrzała niemówiącego bruneta.
     - Ja Cię napraw... - w tym momencie przerwała, gdyż ten, po prostu sobie odszedł.
     - Nie martw się. On tak zawsze. - oznajmiła Aimee, koleżanka z ławki.
     - Yhym... - spojrzała się na oddalającego chłopaka. Westchnęła i ruszyła w poszukiwania brata.
     Pomyślała, że być może jest jeszcze w pokoju nauczycielskim. Niestety, nie pamiętała, które to były drzwi, więc wróciła się do Aimee. Wypytała się o co chciała i udała się do swojego brata. Lekko zapukała i otworzył jej jakiś nauczyciel. Spytała się czy jest jeszcze Josh. Ale później zobaczyła go przy stole, rozmawiającego z dyrektorem. Pan wpuścił ją do środka i usiadła obok witając się ze zestarzałym panem. I tak, zaczęła się ich rozmowa na temat tego roku szkolnego, zasad panujących w ich szkole i innych.



     Po długiej rozmowie z dyrektorem oraz kilku lekcji wróciła z Josh'em do domu, tym razem na pieszo. Mama od momentu wejścia do środka od razu zaczęła wypytywać o kolegów, nauczycieli, co o tym wszystkim sądzi. 
     - Fajnie... - burknęła i poszła do swojego pokoju. 
   
     Robiła pracę domową z chemii. Niestety, jak z większości przedmiotów, nie kumała nic, a nic. Westchnęła zrezygnowana i opadła bezsilnie na łóżko. Chwyciła telefon i wygrzebała numer do Aimee. ~Być może ona mi wytłumaczy~
     - Halo?
     - Cześć! Pomogłabyś mi w chemii? Nie kumam tego tematu...
     - Okey. - dziewczyna podała jej adres i bardzo podziękowała. 
     
     Po jakiś 10 minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Szybko pobiegła pod drzwi, które po chwili otworzyła. Zaprosiła ją do środka i poszły razem do jej pokoju. 






Rozdział 1 "To gdzie jest ta szkoła?"





1





   Blondynka wstała o godzinie 6:00. Po chwili leżenia podniosła się z łóżka i podeszła do dużej szafy. Otworzyła ją i zaczęła się zastanawiać. W końcu wybrała biały sweter w czarne gwiazdki i czarne legginsy. Z szuflady zabrała bieliznę i pobiegła do łazienki.
   Położyła ubrania na pralce i stanęła przed lustrem. ~O Boże!~ krzyknęła w myślach, gdy zobaczyła swoje odbicie w lustrze. Udała, że przechodzi ją dreszcz.
   Odkręciła kran, z którego wypłynęła zimna woda, jednak po pewnym czasie stała się ciepła. Opłukała nią sobie buzię, po czym wytarła ręcznikiem.
   Do ręki wzięła szczotkę i rozczesała swoje długie włosy. ~Zostawię rozpuszczone~ pomyślała. Z szafki wyciągnęła kosmetyki. Na początek chwyciła puder. Jednak po dłuższej chwili zastanawiając się odstawiła go na poprzednie miejsce. Złapała tusz do rzęs i zaczęła się malować.
   Kiedy skończyła, stwierdziła, że na dziś to tyle, po czym wszystko schowała z powrotem do szafki. Już miała chwycić szczoteczkę do zębów, gdy usłyszała krzyk swojej mamy.
   - Kochanie, śniadanie! - ~więc umyje je po zjedzeniu~ pomyślała.
   Zeszła do kuchni i przywitała się z rodzicami. 
   - A Ty jeszcze w pidżamie? - zdziwiła się mama.
   - Byłam w łazience, ale zawołałaś... - zaśmiała się.
   - Smacznego, córciu. Ja już muszę jechać do pracy.
   - Okey. - kobieta pocałowała ją w czubek głowy.
   - Pa! - krzyknęła i znikła za drzwiami.
   - Ta... pa. - burknęła.
   Gdy skończyła zajadać się płatkami czekoladowymi w postaci kulek, do pomieszczenia wszedł tata. ~Kolejny do pracy~ posmutniała.
   - Cześć, a Ty nadal w pidżamie? - spytał nalewając sobie do kubka kawy.
   - Za chwilę idę się ubrać. Która godzina? - włożyła naczynia do zmywarki.
   - Hmm... 6:27. - mówił patrząc na zegarek.
   - Dzięki. To ja już wracam do łazienki.
   - Okey. - wbiegła po schodach na górę i chwyciła klamkę od pomieszczenia. Nacisnęła ją na dół i pchnęła, jednak drzwi były zamknięte. ~Josh!~ zaczęła walić w drzwi.
   - Byłam pierwsza! Otwieraj!
   - Za pół godziny. - zaśmiał się, co dziewczynę bardziej zdenerwowało, o czym dobrze wiedział.
   - A niby co chcesz robić?
   - Masz moje ciuchy, muszę umyć zęby i inne babskie sprawy!
   - Trudno.
   - Ugh... - wpadła na pomysł. - Dam Ci dwie dychy. - rzekła zrezygnowanym głosem.
   - Dobra, daj mi 5 minut.
   Po obiecanym czasie czarnowłosy brat otworzył drzwi i wyszedł z toalety. Uśmiechnął się do blondynki.
   - Proszę, skarbeńku. - powiedział przesłodzonym głosem.
   - Weź się odwal, dobra? - spytał wchodząc do środka. Zamknęła drzwi i zabrała szczoteczkę do zębów.
   Kiedy skończyła już myć zęby, ubierać się i perfumować, chwyciła antyperspirant i przejechała nim po pachach. 
   Gdy już wszystko skończyła spojrzała ostatni raz w lustro i wyszła z łazienki.
   Udała się do swojego pokoju. Zabrała z niego czarną torbę z książkami i zeszła na dół. Tam czekał na nią Josh.
   - Gdzie moje dwie dychy?
   - Dostaniesz po lekcjach. - wytknęła mu język. Pochyliła się nad szafką na buty i wyciągnęła swoje czarne van's-y, które po chwili leżały na jej małych stópkach, liczących 37 rozmiar.
   - Idziemy na ten autobus, czy masz zamiar tak stać przez cały dzień? - spytała się swojego brata, który stał zamyślony. Gdy usłyszał jej głos, a nie głuchą ciszę, od razu się obudził.
   - Co? T-tak, jasne. - i wyszli.


   - Dzięki. - mówiła do Josha, gdy ten powiedział jej "na zdrowie", kiedy kichnęła. Wyciągnęła opakowanie chusteczek z kieszeni i chwyciła jedną, w którą wydmuchała nos. Zużytą wyrzuciła do kosza, który stał niedaleko nich. Blondynka odetchnęła z ulgą, gdy bus nareszcie stanął. Chwyciła swoją torbę i opuściła pojazd wraz z czarnowłosym.
   - To gdzie jest ta szkoła? - zapytała podekscytowana. Nie mogła się doczekać ujrzenia swojej nowej szkoły. 
   - Widzisz ten park? - wskazał na coś za jej plecami, więc się odwróciła. Ujrzała piękny park z mnóstwem kolorowych kwiatów. Kiwnęła twierdząco głową.
   - Idziesz prosto przez środek i w końcu zobaczysz duży, beżowy budynek.
   - Okey, ale mówisz mi to, bo... - przerwał jej.
   - Ja nie idę z Tobą. Masz 16 lat, niedługo 17. Chyba wiesz, jak trafić do szkoły?
   - No wiem, ale sądziłam, że nie zostawisz mnie w pierwszym dniu szkoły. Proszę, nie znam jeszcze nikogo i... - ponownie jej przerwał, bo wiedział, że zacznie gadać, jak najęta.
   - Dobra, młoda. - zaśmiała się. Chwycił ją pod ramię i poszli w stronę pięknego parku.
   - Josh... ?
   - Tak? - przystanęli. Spojrzał się na nią pytająco.
   - A co będzie, jeśli nikt mnie nie polubi? - spuściła głowę.
   - Polubią Cię. Na pewno. Nie zamartwiaj sobie takimi głupotami głowy. - uśmiechnął się.
   Dalej szli. Dziewczyna ciągle myślała nad tym, czy dobrze się ubrała, jacy są tam nauczyciele, uczniowie... Aż w końcu stanęli przed beżowym budynkiem. ~Dam sobie radę~ delikatnie się uśmiechnęła.
   Blondynka dziwnie się czuła, ponieważ dość dużo osób przez cały czas się na nią patrzyło i co chwilę szeptało coś do innych.
   - Nie przejmuj się. - szepnął swojej siostrze do ucha.
   - Yhym... - spuściła głowę i jej włosy zasłoniły twarz. Kiedy zbliżali się do jakichś drzwi, zagrzmiał dzwonek. Chłopak chwycił ją za nadgarstek, zatrzymują delikatnie.
   - Ty idź na lekcję. Nie opuścisz zajęć, a ja pogadam z dyrektorem. Wyjaśnię to i owo.
   - Okey. Gdzie mam pierwszą lekcję? - zaczęła się rozglądać.
   _ Te drzwi. Twoja klasa. Powodzenia. - wskazał na jej prawą stronę. Spojrzała i zauważyła drzwi. Kiwnęła głową i ruszyła w tamtą stronę. Poprawiła włosy i delikatnie zapukała, po czym weszła do środka. Oczy wszystkich skierowane zostały na nią. ~Jak ja tego nie lubię...~ burknęła w myślach.
   - Dzień dobry. - uśmiechnęła się.
   - Dzień dobry, Więc to Ty jesteś...

-----------------------------------------------
PS rozdziały są nieco inne 

© Shalis dla Wioska Szablonów
© Dmitry Elizarov.