Dziewczyna wstała z delikatnym bólem głowy. Wczoraj siedziała do późna przeglądając różne portale społecznościowe zapominając, że dziś ma szkołę.
Przejechała dłonią po twarzy i zaspanym wzrokiem spojrzała na swój zegarek, który stał na szafce nocnej po jej prawej stronie. 7.48.
~Nie zdążę!~ krzyknęła w myślach i szybko zrywając się z łóżka stanęła przed wielką szafą.
W pośpiechu wyciągnęła czarne długie legginsy i bluzę w odcieniu niebieskim. Ze szkatułki zabrała ciemne okulary i pobiegła do łazienki.
Kiedy wykonała wszystkie poranne czynności oraz założyła na siebie wcześniej wybrany zestaw, wróciła się do swojego pokoju. Poszukała białych skarpetek i założyła je na swoje małe stopy.
Spojrzała na swój czarny plecak.
~Dobrze, że się jednak wczoraj spakowałam.~ pomyślała. Chwyciła go orz swój telefon i szybko zbiegła na dół.
- A ty co tu robisz?! - wrzasnęła zdziwiona.
- Mamo, zaspałam... zawiozłabyś mnie? Jestem spóźniona... - spytała robiąc błagalną minę.
- Oczywiście! Leć do samochodu, pójdę po kluczyki. Masz szczęście, że dzisiaj wzięłam wolne. - odpowiedziała, a blondynka natychmiast po założeniu butów pobiegła do samochodu.
Szybkim tempem podbiegła pod drzwi swojej klasy. Przymknęła delikatnie powieki i zapukała. Usłyszała niewyraźne "proszę" i otworzyła drzwi. Pani McGarner spojrzała na nią krzywo.
- Spóźniłaś się Martina. Powód? - spytała.
- Przepraszam, na prawdę nie chciałam, ale zaspałam... - zwinnym ruchem podeszła do ławki i usiadła na krześle, wyciągając podręczniki.
- No... pierwsza nieobecność. Za karę pójdziesz do tablicy z zadaniem domowym. - westchnęła, chwyciła podręcznik od fizyki i ruszyła pod wskazane miejsce.
Razem ze swoją przyjaciółką po skończonej lekcji udały się do ubikacji. Blondynka stanęła przed umywalką i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Po chwili ujrzała obok siebie Aimee.
- Jorge ci mówił, dlaczego nie zaczekaliśmy za tobą i poszłam do domu? - spytała spuszczając głowę. Pokręciła przecząco głową, ale uświadomiła sobie, że ona tego nie widzi.
- Nie... jak się spytałam co się stało, to powiedział, że jeśli będziesz chciała, to mi to sama wyznasz. Pokłóciliście się, prawda? A już myślałam, że jednak się pogodzicie... - odwróciła się do niej, by widzieć jej twarz. Podniosła głowę i wypuściła powietrze z buzi.
- Jak wróciłaś się do Art Rebel, to twój brat pożyczył mi telefon, bym mogła zadzwonić do mamy, a sam poszedł zamówić nam napoje. Kiedy skończyłam rozmawiać, chciałam wrócić do Jorge. Wtedy wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Przeprosiłam, a on zaproponował mi kawę. Oczywiście się nie zgodziłam, ale on nalegał. Złapał mnie za pośladek. Jorge mi pomógł i go ode mnie zabrał. Po wszystkim stwierdził, że mnie odprowadzi do domu. Boże... Aimee, wiesz jak się bałam, że coś mi zrobi? - skończyła z drżącym głosem. Brunetka przytuliła ją do siebie,
- Gdybym wiedziała, nigdy bym was samych nie zostawiła. Ale szczęście, że nic ci jednak nie zrobił. - pocieszała dziewczynę. Usłyszały długi dzwonek świadczący o zakończonej przerwie i rozpoczęciu nowej lekcji.
- Dobra, chodź, mamy polski. - przytaknęła i poszli pod klasę.
- Dzień dobry! - krzyknęła blondynka wchodząc do domu rodziny Blanco. Po lekcjach postanowiły sobie zrobić mały wypad na miasto, aby się rozluźnić i po prostu poplotkować.
Z kuchni wyszła starsza kobieta o długich czarnych włosach i smukłej sylwetce. Wycierała ręce w kwiecistą szmatę. Uśmiechnęła się do dziewczyn.
- Dzień dobry. I jak tam po szkole?
- Dobrze. Nic zadanego. A, to jest Martina, moja przyjaciółka. Posiedzimy trochę w domu i pójdziemy na miasto, okay? - skinęła głową. - Dzięki mamo, to my idziemy do mojego pokoju.
- Miło było poznać.
- Mnie też. - uśmiechnęła się i podążyła za brunetką do wcześniej wspomnianego pokoju.
- A widziałaś tę spódniczkę Amandy? Skąd ją wytrzasnęła? - zaśmiała się.
- Idę do łazienki. - uśmiechnęła się i opuściła pomieszczenie, zostawiając brunetkę samą w pokoju.
Wyruszyła w stronę ubikacji, kiedy usłyszała śpiew brata swojej przyjaciółki. Przystanęła.
~Odwiedzę go.~ pomyślała i zapukała do niego. Przestał. Zaprosił ją do środka, więc weszła.
Ukazał swoje śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu. Wstał z łóżka i podszedł do dziewczyny.
- Hej. - przytulił ją do siebie. - Jak tam?
- Hej... dobrze. Aimee wie o zamieszaniu przy kupowaniu koktajli. Co u ciebie? - spojrzała mu w oczy. Poczuła się dziwnie i przeszedł ją przyjemny dreszcz. Czuła, jak miękną jej kolana.
- Cieszę się, że przyszłaś. Tym bardziej, że coś dla ciebie mam. - zrobiła zdziwioną minę.
- Ale ja... - przerwał jej.
- Po pierwsze: nie przyjmuję odmowy. Po drugie: jestem ci to winien. - oderwał się od blondynki. Poczuła chłód, bez jego ciepłego ciała, które ją opatulało. Podszedł do komody i wyciągnął z niej czarne pudełko. Podał je Martinie, a ona zaskoczona powoli je otworzyła.
- To jest telefon. Kupiłeś mi komórkę! - krzyknęła szczęśliwa rzucając mu się na szyję. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
- Obiecałem. Podoba się? Nie wiedziałem, czy taki kolor ci się spodoba...
- Oczywiście! Nawet chciałam sobie kupić białą obudowę. Teraz już nie muszę. Na prawdę bardzo ci dziękuję. - usiedli na łóżku.
- Cieszę się. - dziewczyna zauważyła, że posmutniał, ale nie chciał tego pokazać.
- Coś się stało?... - spytała delikatnie się do niego przybliżając. Pokręcił głową i podrapał się po nosie.
- Wiesz... moja dziewczyna niedawno dzwoniła i się pokłóciliśmy. Przepraszam, nie chcę o tym gadać. - przeniósł swój wzrok na nią. Zrobiło jej się smutno, bo dowiedziała się, że ma dziewczynę.
- Na pewno wszystko będzie dobrze. Nie smuć się. - gestykulowała rękoma.
- Oby... - mruknął. - Aimee wspominała, że dzisiaj możesz przyjść. Co macie w planach? - zaciekawił się.
- Wypad na miasto. Być może przejdziemy się gdzieś, do jakiejś kawiarni, albo na zakupy. Chociaż szczerze mówiąc, to nie mam ochoty na chodzenie po sklepach. Przeszłabym się na jakąś imprezę.
- Mógłbym z wami? Wiem, że to pewnie miał być babski wieczór, czy jak wy to tam nazywacie, ale strasznie mi się nudzi... - zaśmiał się.
- Jasne! A pro po... Zobaczymy jak tańczysz. - wybuchnęła śmiechem.
- Ej! - uderzył w nią poduszką. - Tańczę zajebiście. Mogę ci nawet pokazać. Dzisiaj. Chciałaś iść na imprezę, tak? - uśmiechnął się zalotnie, poruszając zabawnie brwiami, co tylko nasiliło śmiech Stoessel.
- Okay. Zobaczymy, czy mówisz prawdę. Idę do Aimee. - wstała z łóżka i opuściła jego pokój z uśmiechem na ustach.
- No kurcze, możesz przestać?! - wrzasnęła, kiedy po raz setny Jorge próbował wyrwać jej telefon, podczas gdy blondynka szła nie odzywając się w ogóle, pisząc przez telefon. - JORGE! - wydarła się, a on w końcu pod siłą jej głosu przestał i zmienił miejsce. Szedł obok niższej dziewczyny, która z kimś zawzięcie pisała przez nowy telefon. Zaśmiała się pod nosem.
- Z kim ty tak piszesz? - zdziwił się. Spojrzała na niego.
- A co? - podniosła jedną brew do góry, co musiało śmiesznie wyglądać.
- No z kim... Powiedz. - położył swoją dłoń na jej talii z lewej strony.
- Nie przymilaj się do mnie. - zaśmiała się, chociaż ucieszył ją ten gest oraz poczuła takie miłe
coś w brzuchu. - Z Ruggero.
- Uuu... Kto to? - poruszał zabawnie brwiami.
- Mój kuzyn. - uderzyła go łokciem w brzuch. - Aż tak daleko jest ten klub? - spytała. Idą już od ponad 20 minut.
- Jeszcze kawałek Marudo.
- Nie jestem marudą! - krzyknęła ze śmiechem.
- Oj, jesteś.
- Co?... Ale... - przerwał jej.
- Już jesteśmy. Chodźcie. - otworzył im drzwi jak dżentelmen i przepuścił, po czym sam wszedł do lokalu.
----------------------------------------------------------------------------
Hej, hej, hej ;D
W następnym rozdziale będzie ich "imprezka" xd
Mam już nawet pomysł ;d
Zapraszam też na moje inne blogi ;d
Skinny Love ❤
Życie Martiny
PS Niedługo zrobię zakładkę "Zaproś do siebie" oraz Spis Treści ;d